Music

środa, 24 grudnia 2014

Epilog+ważna notka.

Amy
 Ciekawi mnie, czy kiedykolwiek znajdziemy Holly. Nie chce stracić mojej najlepszej przyjaciółki. Nie teraz. Nie ważne jest to czy jest aniołem, wampirem czy innym rodzajem tych ''potworów''.Jest dla mnie jak siostra. Od zawsze nią była. Co jeżeli uświadomiłam sobie to za późno? Co jeżeli już nigdy w życiu jej nie spotkam? Nawet nie chce sobie tego wyobrażać.

  Kochana Holly.
Pewnie nigdy tego nie przeczytasz. No może jak Ciebie znajdziemy, lecz z każdą kolejną sekundą zastanawiam się, czy w ogóle Cię znajdziemy. Czuje się dziwnie..Tak jakby ktoś Cię porwał, a ja desperacko chciałabym Cię odnaleźć. Dziwne. Prawda? Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakuje;(
Mam wielką nadzieje, że także tęsknisz. Przez całe życie chciałam być kimś więcej, niż tylko nastolatką o wielu problemach. Chciałam być wielką gwiazdą chociaż i tak nie mam takich talentów, jak ty. Ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to nie jest istotne. Uświadomiłam sobie, że nie muszę się starać być gwiazdą. Już i tak mam wiele szczęścia, że spotkałam Anioła, który ciągle przy mnie był mimo, że nie wiedziałam, że jest. Ale zawsze był moim Aniołem Stróżem.
                                                                                                                         Amy.
Louis. 
 Teraz patrze na świat z innej perspektywy. Zawsze byłem pesymistą i idiotą, że nie zauważałem tego piękna jakie mnie otaczało. Od zawsze czułem coś do Holly, ale bałem się przyznać. Teraz jak uciekła czuje taką pustkę w środku. Pamiętam jak jej chłopak (5/6rozdział) przyszedł do szkoły i wręczył jej tą róże. Miałem wtedy ochotę wybuchnąć, ale musiałem się powstrzymać. Byłem zazdrosny nawet o Niall'a co jest przecież niedorzeczne...

Niall
 Brakuje mi Holly. Przez ten krótki czas zżyłem się z nią. Jest moją przyjaciółką. Może nie od dawna, ale na zawsze. Wierze, że kiedyś ją spotkam. Może nawet za pół roku, ale, że w ogóle ją spotkam. Nawet teraz czuje jej obecność. Jej słodki śmiech i słone łzy. Jestem szczęściarzem, że ja poznałem.
Chociaż wiem, że Louis coś do niej czuje co ona pewnie odwzajemnia. Nie chce życzyć im źle. Nawet dobrana byłaby z nich para. Lecz obawiam się najgorszego. Że Harry coś do niej czuje. Okey... Miłość to wolne uczucie, ale jak Harry pokocha kogoś to masakra. Boje się co, by się stało gdyby Holly z nim była, a Louis..Louis jest całkiem fajny. Dobra Holly sama wybierze. O ile kogoś z nich woli. Może ona woli tego chyba Damon'a ? Dobra nie wnikam.

Holly
 Chce żeby moi przyjaciele byli przy mnie. W szczególności, że u mnie w nowym ''domu'' jest akurat miejsce dla nich. Dla całej szóstki. Tak chłopaki (Zayn, Louis i Harry ) też się wliczają do moich przyjaciół. Nie wiem dlaczego, ale mi ich brakuje. W szczególności Harrego, który mnie nawiedza w nocy korzystając z tego, że się boje. Wtedy bałam się jak nie wiem, ale teraz zdałam sobie sprawę, że nie potrzebnie się bałam. Tak i tak by mi nic nie zrobił. Miejmy taką nadzieje.
 Trochę źle się czuje tak ukrywając przed nimi, ale nie mogę im powiedzieć gdzie się znajduje. Mogę jedynie podpowiadać. Najgorsze jest to, że muszę ich ''unikać'' i mogę wchodzić do ich głów, pokazywać się jako duch i mówić te durne podpowiedzi. Ciekawi mnie to czy mnie odnajdą. Lecz nie wiem czy mówić im czy nie... Jak znajdą to miejsce. Nie mogą z niego wyjść. Niestety. No chyba, że nikt nie zauważy ich. Gadałam dzisiaj z pokojówką. Ona powiedziała mi, że jak wampiry przyprowadzają swoich przyjaciół, bliskich itp. Nie mogą ich wypuścić. Oni uznani są za zaginionych lub zmarłych, a tak na prawdę są w miejscu gdzie roi się od wampirów. Jak to usłyszałam miałam ochotę spotkać się z Amy i chłopakami. Nawet jako duch i powiedzieć im żeby mnie nie szukali.
               
           
        Hej kochani. Przepraszam, że tak wcześnie z epilogiem,ale jak pewnie wyczytaliście to nie koniec opowiadania. Będę pisać drugą część..Hmm..Prawdopodobnie przed wakacjami,albo we wakacje. Jeżeli chcecie być poinformowani o drugiej części proszę napiszcie w komentarzu, że chcecie być informowani. Nawet głupie : ja chce być informowany... mi wystarczy ;))))
Przepraszam za błędy, które często się pojawiają. W następnej części będzie ich o wiele mniej ;*
Ps. Oczywiście napisze na blogu ze zaczynam drugą część bloga itdxD więc nie rezygnujcie tak szybko.:)/
Do chyba wszystko z mojej strony:( Czyli do wakacji :)))
Miłego nowego roku skarby<3 pa ;(

Rozdział 16 ''Iluzja''

Amy. 
-Chłopaki?-Zapytałam przerażona pokazując na rzecz,  a raczej kogoś wiszącego z drzewa.
-O fuu.-Powiedział Zayn-Odsuń się-.Dodał, a ja zrobiłam to co mi kazał.
-Lepiej stąd chodźmy. To stary rytuał wampirzy, który ma w zamiarze przywołać duchy z innego świata.-Powiedział Harry przyglądając się uważnie temu czemuś.
-Skąd to wiesz?-Zapytałam czując przeszywające mnie pragnienie ucieczki.
-Ej czekaj. Jeżeli to wampirzy rytuał to znaczy, że Holly gdzieś tu jest.-Myślał Louis na głos. Mam takie dziwne uczucie, że od jakiegoś czasu on się w niej podkochuje.- Amy nie twoja sprawa.-Dodałam w myślach. Ale słodko by razem wyglądali.-Nie powinnaś o tym myśleć. Dobra skończ tą konwersacje.
-Nie sądzę. Ten rytuał zazwyczaj odprawiając porzucone wampiry. Takie, które zostały wygnane z grupy i bez celu błądzą po świecie. -Odpowiedział  Loczek.
-Harry zaskakujesz mnie swoją wiedzą.-Odpowiedziałam pełna zachwytu tym, że on tyle wie.
-Chce jak najszybciej odnaleźć Holly.-Odparł nienaruszony tym komplementem. Super nawet on nie czuje zaszczytu powiedzenia zwykłego ~dziękuje~co  za dzieciaki. -Ale dzięki za komplement-Dodała, a ja miałam zamiar zapaść się pod siebie ze swoich myśli. Nie sądziłam, że mogę się tak wstydzić swoich myśli.
-Uu, ktoś tutaj się zakochał.-Powiedział żartobliwie Niall, a  ja miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Czekaj czy ja przypadkiem nie muszę uważać na myśli? Przecież to anioły.- O fuck! no właśnie to są anioły.-Powiedziałam w głowie. Zaczęłam się denerwować.
-Ha ha ha.-Zaśmiał się ironicznie. Ma dobrze wyćwiczoną ironie.-AMY PRZESTAĆ WSZYSTKO KOMENTOWAĆ! -Krzyk w mojej głowie, o mało nie wysadził mi jej.- Jakby  nie patrzeć to właśnie ty przebywać z nią najwięcej czasu i to ty się o nią najbardziej martwisz.
-Amy, zejdźcie z mojego tematu i uciekajcie stąd!-Krzyk Holly na maksa mnie przeraził. Co ona robiła w mojej głowie?!
-Yhm. Lepiej już chodźmy.-Powiedziałam i miałam ochotę zniknąć kiedy zauważyłam, że jakaś grupka osób tutaj idzie.
-W kieszeni masz mój medalion. Powiedz im żeby zniknęli, a ty załóż go i powiedź -Heartbroken-Chłopaki będą cie widzieć i słyszeć, ale reszta nie. -Odezwała się w panice Holly. Ja szybko zaczęłam grzebać w kieszeniach panicznie przeklinając przed nosem.
-Amy wszystko w porządku.-Zapytali jednocześnie, a ja w końcu odnalazłam medalion i zawiesiłam go na szyi wypowiadając ~heartbroken~
-Zróbcie się niewidzialni czy jak to się mówi.-Powiedziałam już spokojna. Wierzyłam Holly. Nie dlatego, że chłopaki patrzą się na mnie jak na duch~co może w tym momencie wygląda~ ale dlatego bo jest moją przyjaciółką i wierze jej, a po  chwili i oni wyglądali jak duchy. Wtedy ujrzałam Holly uśmiechającą się i przytykając palca do ust chcąc powiedzieć żebyśmy byli cicho.
-Holly?-Zapytałam niedowierzająco, że ona siedzi niedaleko od nas.
-Cicho.-Uśmiechnęła się szeroko..Czekaj ona ma kły?! I ją widać?!
-A.ale?-Chłopcy tak jak ja nie dowierzali.
-Ej! -Krzyknął jeden z wampirów i zaczął biec w naszą stronę, a raczej w stronę Holly.
-Ups.-Powiedziała wzruszając ramionami. Wstała i zaczęła się kierować w ich stronę. Czy ona zwariowała?! Czekaj ona zaczęła znikać.
-Co tutaj się dzieje?! -Krzyknęłam, na co ona się odwróciła i uśmiechając powiedziała.
-Ludzie widzą inaczej to miejsce. To iluzja jak wszystko co dookoła widzicie..Znikła. Znikła tak jak tamte wampiry i cały ten szał.
-Co to było?-Zapytałam drżącym się głosem
-Illusion.-Powiedzieli wszyscy razem.
-Chodźmy stąd to miejsce mnie przeraża.-Odparłam poprawiając szalik i zaczęłam się kierować w stronę wyjścia, a oni poszli w moje ślady.
-O co jej chodziło z tą iluzją?-Zapytał Louis. Sama chciałabym wiedzieć.
-Wiesz to tylko zajrzyj w głąb myśli.-Usłyszałam ponownie w mojej głowie głos Holly.
 Holly
 Położyłam się rozkoszując niebywałym ciepłem w środku. Nigdy wcześniej nie czułam tego. To..Wspaniałe uczucie. Jestem taka zrelaksowana. Brak odpowiedzialności. Brak obowiązków.
-Brakuje mi tyko przyjaciół.-Powiedziałam na głos wypuszczając zrezygnowanie powietrze.
Teraz mam wszystko. Spokój, miejsce, do którego nikt nie ma wstępu, własny kąt, zwierzęta, kasę. Wszystko to o czym kiedyś marzyłam...Ale nie mam rodziny i przyjaciół. Co dziwne ponieważ jeszcze niedawno chciałam ich zniszczyć. Znaczy rodziców, nie przyjaciół.
 Czasami sądzę, że mam takie chwilowe zajawki na coś. Raz jestem smutna w cholerę, a raz szczęśliwa. Raz bezbronna, a innym razem agresywna. Myślałam tak i nie wiem kiedy zasnęłam.
-Pamiętam jak byłaś mała. Codziennie bawiłaś się z Damon'em...
-Hahaha oh dzieciaki. Z nimi zawsze są jakiś kłopot...
-Holly, a co się stanie kiedy mnie już zabraknie. Będziesz szczęśliwa?
-Holly zostaw to!
-Holly i Amy bardzo się zżyły w tak krótkim czasie.
-Pamiętam jak jeszcze byłam z nią w ciąży. Tak kopała, że nie mogłam spać.
-To urocze dziecko tylko czasami robi błędy.
-Każdy popełnia błędy skarbie. Ja też kiedyś je robiłam. Nie myśl o tym i śpij. Późno już.
  Obudziłam się zalana wspomnieniami jakie miałam przez całe dzieciństwo. Próbowałam się uspokoić, ale to nie wychodziło mi najlepiej.
-Holly uspokój się to tylko nic nie znaczące wspomnienia...

Rozdział 15 ''Opowieść Shana.''

 Kiedy zdałem się przywódcą wampirów zacząłem zbierać różne informacje. Tak jak ty to robisz.
Opowiem Ci wszystko co wiem od samego początku.
 Był wieczór. Dokładnie 24 godziny od chwili kiedy zostałem mianowany ''królem''. Wiedziałem już podstawowe rzeczy. Gdzie mam spać. Co jeść, a raczej pić. Znałem już mrożące krew w żyłach historie, legendy. To coś co było we mnie, ten demon próbował mną sądzić, ale kiedy powiedziałem o tym jednej z moich 'sekretarek' Ona powiedziała, że zna sposób by pozbyć się go.. Tak oto w krótki i bezbolesny sposób stałem się wampirem. Pełnym wampirem.
  Tydzień po przemianie mogłem wychodzić. Co było śmieszne ponieważ miałem 7 lat. Zapewne  każda matka widząca siedmiolatka chodzącego samotnie o północy czy o drugiej nad ranem zdziwiłaby się, ale nie. Przechodziłem normalnie obok restauracji. Kobiet, które spieszyły się do pracy i nikt nie zareagował. Dla mnie było to na rękę, ale z drugiej strony trochę dziwnie uczucie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ja wtedy się czułem. Miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem co mam robić. Przechodząc do rzeczy.
Raz kiedy szedłem główną alejką jednego pięknego parku zauważyłem naszą babcie. Co dziwne jeszcze nie dawno mnie przekonywali, że nie żyje. No nic. Podszyłem się niezauważalnie i podsłuchałem jej rozmowę  telefoniczną.
-Córciu..rozumie cię..no ale...  posłuchaj mnie w końcu..nie powinnaś zostawiać Shan'a samego na pastwę losu. On ma ledwo osiem lat...no...tak..dobra widzę ze tobie nic nie da się wytłumaczyć...ta..-dalej już nie słuchałem bo nie miałem siły na nic.
  Kiedy dowiedziałem się, że rodzice wyprowadzili się do Londynu obmyśliłem właśnie ten plan żeby się z tobą spotkać. Nie chciałem ci niszczyć okna, za co przepraszam. Chciałem tylko ciebie poznać. Ogółem napisałem nawet list jakby cię nie było, ale nie wnikajmy w to.
 Wtedy po raz pierwszy odważyłem się opowiedzieć o całej tej sytuacji Rebece, tej sekretarce i ona powiedziała, że poszuka w aktach moich, a raczej w naszych rodzicach. Nigdy nie zgadniesz co się dowiedziałem. 
 Nasi rodzice nie są tak święci jak oby dwoje sądzimy. Reb podała kopie ich kartotek, płatności i wielu różnych tym podobnym. Jedno co się dowiedziałem było to, że nie płacą w ogóle podatku. Co śmieszne ponieważ są milionerami. Lecz to nie jest ich jedyny ''wypadek''. 
 Okazało się, że nasz ojciec, a raczej ojczym.. Tak nie jest naszym biologicznym tatą. Tylko się za takiego podaje. Więc tak przejdźmy do rzeczy. Miał nieciekawą historie. Raczej dla niego. Dla mnie była nawet ciekawa. Zależy od spoglądania na świat. Mniejsza o mnie. Okazało się, że ojczym siedział dwa razy w więzieniu. Za co? Porywał bezbronne dzieci, a potem je gwałcił i zabijał. Ale to nie wszystko. Miał na koncie jeszcze wielokrotne kradzieże, bójki i włamania. Piękny ojciec prawda? 
 A co to matki. Nie miała, aż tak wielkiej kartoteki. Kilkakrotne włamania, bójki i napady na policjantów. Siedziała tylko raz, ale uciekła za pomocą swoich mocy. Dlatego nie uczyła nas ''czarować'' Ponieważ wiedziała co możemy robić z tą magią. Cudownie prawda? 
 Nasza rodzina od zawsze miała takie małe wcinki z policją. Zastanawia mnie tylko jedno  dlaczego wychowali ciebie na grzeczną dziewczynę. Ale nie wnikam w to. Ważne jest to, że w końcu Cię odnalazłem. 

       

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 14 '' No to jesteśmy w punkcje wyjścia, znowu.''

Holly
-Dobrze, więc opowiedz mi wszystko co się stało i wszystko co wiesz.-Zadecydowałam popijając kubek gorącej herbaty.
-Hm, więc od czego tutaj zacząć.-Zastanawiał się przez chwilę. -Jak wiesz urodziłem się kiedy nasza mama miała 14/15 lat. Później okazało się, że to była przymusowa ciąża. Można powiedzieć, że to taka nasza tradycja od setek lat. Polegała ona na tym, że dziewczyna w wieku 14 lat musi znaleźć sobie wybranka życia i zajść z nim w ciąże. Kiedy byłem malutki opiekowali się mną bez przerwy, ale gdy zacząłem bardziej rozrabiać. Ha! Poprawka to coś co było we mnie. Zawieźli mnie do Isabelle. To była królowa Aniołów. Opowiem ci później więcej o niej, ale musisz wiedzieć, że ona nie jest tak prawdę dobra. Nigdy nie była. Zabrali mnie do niej i kiedy ona stwierdziła, że zostałem opętany w nocy gdy spałem spakowali się i tak po prostu zwiali. Trochę trudno było mi przywyknąć to samotności, ale pewnego razu gdy poszedłem na cmentarz, spotkałem pewnego wampira. On wyjaśnił, że nie chce dalej żyć i uzgodniliśmy, że po prostu zabije go na oczach innych i tak stałem się przywódcą wampirów. Uczyłem się jak przetrwać w nowej postaci no i mi się udało. Tak właśnie wygląda moja historia życia.-Dokończył, a ja odstawiłam kubek na szklany stolik, który był parę metrów przed kanapą.
-A co z rodzicami? Chyba gadałeś z jakąś rodziną po ich odejściu?-Przyglądałam się mu z zaciekawieniem.
-Tak gadałem z jej rodziną. Dowiedziałem się tylko tego, co ty o niej wiesz.-Zawahał się.
-Dobrze, jak nie wiesz za wiele o nich to trudno, ale opowiedz mi coś o tym świecie. Wszystko co wiem to jest z książek, albo z internetu. Rodzice uważali, że lepiej będzie jak nie będę nic wiedziała o tym świecie.-Wkurzyłam się bardziej na nich, ale nie, muszę się uspokoić. Zaczęłam głęboko oddychać. Zauważyłam, że on mi się przygląda. Zmarszczyłam czoło w geście obronnym.
-Założyli Ci blokadę.-Odparł wracając to swojej poprzedniej czynności czyli picia czegoś czerwonego...Czekaj...O boże! to krew! Ej chwila, jaką blokadę?!
-Co założyli?-Zapytałam krzywiąc głowę tak jakbym byłam małą dziewczynką i ktoś mi tłumaczył coś czego nie rozumie.
-Blokadę. Wiesz, że istnieje ten świat, ale zablokowali Ci najważniejsze informacje świata pozaziemskiego. Pomogę Ci ją odblokować, ale to wieczorem. Teraz powinnaś się położyć spać. Wyglądasz jakbyś nie spała jakieś 48 godzin.-Przyjrzał się uważnie.
-Bo nie spałam.-Odparłam ziewając. No pięknie. Zmęczenie dopadło mnie tak jakbym właśnie dostała w twarz.
-Chodź, pokaże ci gdzie możesz spać.-Wyszedł z pomieszczenia czekając na mnie. Wstałam i pomaszerowałam za nim. Zamknął drzwi na klucz.
-Po co on je zamyka?-Zapytała się w myślach.
-Tam mam wiele dokumentów i informacji, których nikt oprócz ciebie nie może zobaczyć. -Powiedział jakby czytał mi w myślach. Przełknęłam ciężko ślinę. Szliśmy w stronę klatki schodowej. Weszliśmy piętro wyżej. Otworzył drzwi używając kodu.-Po co im kod?!-Pytałam w myślach. Drzwi się otworzyły, a za nimi ujrzałam wielki apartament. Długi, szeroki salon połączony z kuchnią. Drzwi podajże do łazienki, długie kręcone schody.
-Oto twój nowy dom. Kod to *9794* Na górze są 4 pokoje, więc masz sporo miejsca by porozwalać swoje ciuchy na każdą porę roku. -Zaśmiał się, a ja na niego spojrzałam oczami jak pięciozłotówki. -Przewidziałem, że kiedyś się zjednoczymy i razem będziemy chcieli zniszczyć rodziców, więc kazałem im zrobić ten apartament specjalne dla ciebie.
-Yy, nie wiem co powiedzieć. Dziękuje.-Odparłam speszona. Myślałam, że wampiry i  to jeszcze niedawno opętane przez demony są złe, a tu proszę..
 -W pierwszym pokoju od lewej, masz swoje ciuchy. Kiedy ci opowiadałem jak to się stało, że stałem się wampirem jeden z moich wampirów poszedł do twojego pokoju po wszystkie rzeczy.-Dodał, a to kompletnie mnie zamurowało. Ktoś grzebał w moich rzeczach bez pozwolenia?!
-Co? Nie wyrażałam na to zgody!-Oburzyłam się jak małe dziecko. W sumie przy nim czułam się taka mała i drobna. Dosłownie jakbym miała 7 lat, a on zabrał mi książkę, która mnie interesowała.
-Jestem od ciebie starszy. Nie muszę cię pytać o zgodę. -Odparł, a ja miałam ochotę go rozszarpać jak kot, mysz. -Idź się połóż spać. Nikt oprócz mnie i pokojówki nie zna kodu, a ona raczej cię nie tknie. -Zaśmiał się i wyszedł. Nie pewnie przeszłam się po apartamencie. Poszłam do 'kuchni'. Meble były nowoczesne koloru czerwieni i bieli.
Zawsze marzyłam o takim kolorze kuchni.. I o takich meblach. Tak jakby czytali mi w gustach.
Dotknęłam opuszkami palów blatu stołu. Był czysty. Tak jak nowy. Nawet moje biurko jest brudne kiedy je sprzątam i po godzinnym szorowaniu nawet jest brudniejsze od tego.
Przeszłam kawałek dalej i ujrzałam wielki salon
Był przepiękny. Poszłam to tych tajemniczych drzwi. Otworzyłam je i to co ujrzałam sprawiło mnie w osłupienie. Był to mały pokoik koloru jasnego brązu, a w nim wiele przeróżnych zabawek dla zwierząt. I na małym łóżeczku spał mały czarny szczeniak-Labrador, a koło niego leżał biały w czarno-brązowe łaty kotek.
W szklanej półce z małymi dziurkami bawiły się dwie małe myszki, a obok nich w kolejnej szklanej półce chodziła wielka tarantula....
-Co?! O boże, hahaha-Zaczęłam się śmiać na przywracające wspomnienie jak to Amy u nas spała, a ja jej na poduszkę położyłam wielkiego czarnego pająka. Nie odzywała się do mnie przez pół miesiąca, ale było warto. Jej reakcja była-Bezcenna. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi. Zaczęłam się kierować w stronę schodów. Gdy już byłam przy nich weszłam na górę. Korytarz był przepiękny. Weszłam do pierwszego pokoju, Był to mały pokoik z  dwuosobowym łóżkiem, starą brązową komodą i wielką szafą. Ściany były koloru szarego, na jednej z nich widniała wielka tapeta z panoramą Londyn nocą.
-Wymarzony pokój Amy.-Powiedziałam po cichu i wyszłam oglądać dalej. Kolejny Pokój to była łazienka. Kolorowe płytki, wielka wanna, półki z zapalonymi świeczkami nocnymi. Pralka, a na niej leżały jakieś ciuchy.
-Pewnie piżama.-Pomyślałam i zmęczona zamknęłam drzwi wchodząc do pomieszczenia. Nalałam ciepłej wody do wanny. Rzuciłam z siebie wczorajsze ciuchy i weszłam do gorącej cieczy. Po 20 minutach wyszłam wycierając się dokładnie i wkładając piżamę. Opuściłam pomieszczenie i przeszłam dalej. Kolejny pokój był wielki, a w nim były 2 duże szafy, półki,  a na nich różne ozdoby. Trzy różnie poustawiane łóżka. Ściany były pomalowane na pomarańczowo. Wyglądało pięknie.
Następny był trochę mniejszy. Dwa łóżka, wielka pojemna szafa, brązowo-białe meble, a ściany były pokryte kolorem mlecznej czekolady do picia. Zamknęłam drzwi. Ostatni pokój i to chyba mój. Otworzyłam drzwi i rozszerzyłam oczy.
 Jedno wielkie dwuosobowe łóżko. Biało-czarne meble. Długie okna, które bez odstępów znajdowały się na szerokiej ścianie. Drzwi na balkon. Pokój ze snów. Biała ściana, a na niej obrazy i kilka moich rysunków! jak? Dobra nie męcz się odpowiedzią. Wskoczyłam na łóżko i obtulona kołderką udałam się do Krainy Morfeusza.  
 Amy
-Ktoś wie gdzie może być ten Stefan?-Zapytałam. W ogóle nie wiem po co zadałam to pytanie. Przecież oni nawet nie wiedzą kto to jest, nawet ja nie wiem kto to jest.
-Jak jest wampirem to powinien być zapisany w kronice aniołów.-Odparł bez zastanowienia blondyn na co ja tylko krzywo się na niego spojrzałam.
-Kronika aniołów? -Nie zdążyłam się ugryźć w język. Spuściłam wzrok ukrywając nie proszonych gości, którzy weszli na moje policzki już zimne od mrozu.
-Tak. Kronika aniołów to inaczej taki jakby spis danych istot pozaziemskich. Można znaleźć tak różne informacje.. No taka jakby biblioteka z różnymi legendami, informacjami i danymi osobistymi.-Tłumaczył tym razem lokaty. -Chyba łatwiej by było nam szukać jakbyśmy się rozdzielili.-Dodał po chwili ciszy. Był to świetny pomysł. Tylko dlaczego ja na niego nie wpadłam?!
-Wow, Styles! W końcu odzyskałeś zdrowy rozum!-Krzyknął Liam ściskając przyjaciela/wroga czy kim tam są- Dobra to tak. Amy, Niall i Louis. Wy idźcie to tej biblioteki, a ja z resztą pójdziemy na cmentarz. Za godzinę się spotkamy przed ratuszem.-Zadecydował. W sumie mi to pasowało, więc tylko kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.
-Co? dlaczego mamy iść z tobą?-Zaprotestował Harold.
-Ponieważ jako jedyny mam w pełni sprawny umysł, a po za tym trzy złe dusze poszukujące opętaną dziewczynę. Coś kiepsko to widzę. -Na jego twarz wpłynął lekki grymas przerażenia. Można przyznać, że słodko wyglądał.
-Dobra nie kłóćcie się. Za godzinę przy rauszu. Niall gdzie jest to coś o czym gadamy?-Przerwałam im dość przyjemną wymianę słów. Chciałam jak najszybciej się pogodzić z przyjaciółką bo już nie wytrzymam. Mam wielkie wyrzuty sumienia! Ale nie wiem czemu. To ona mnie okłam.. Dobra stop! Nie myśl o tym, musimy ją odnaleźć, zapewne sama nie raczy poinformować nas gdzie jest. Jakby jeszcze miała komórkę włączoną byłoby o wiele łatwiej, ale nie! Ona jak zwykle musi mnie denerwować! -Amy! uspokój się! Jej może stać się coś groźnego! To przecież wampir, a ona na pewno jest w ich miejscówce!-Usłyszałam głos w mojej głowie.
-W niebie.-Usłyszawszy odpowiedź przyjaciela zakryłam usta dłonią, lekko piszcząc przy okazji. - Hahah, żartowałem! Chodźmy musimy się pośpieszyć.-Dodał i zaczęliśmy się kierować w nieznane dla mnie miejsce. Raczej. Niall nas prowadził, ja szłam za nim rozglądając się dookoła czy nie ma żadnych wampirów czy wilkołaków, a Louis szedł na samym końcu.
***
-Niall tutaj chyba coś jest!-Krzyknęłam lecz później pożałowałam po wszystkie oczy w tym pomieszczeniu zwrócone były bezpośrednio na mnie. Speszona spuściłam wzrok czując jak moje poliki robią się ciepłe i powoli zaczynały mnie piec.
-Gdzie?-Usłyszałam zachrypnięty głos przyjaciela koło ucha.
-Tutaj.-pokazałam ręką i zaczęłam czytać. -
*
Imię: Stefan
Drugie imię: Nathan
Nazwisko: Goldenmayer
Wiek: 20 lat *wampir*
rodzina:
*rodzice:
Pani Eve Goldenmayer i Pan Eric Goldenmayer
*brat :Damon Goldenmayer
Email: ********
Pesel: 006449812325 (przypadkowe liczby)
Adres: Bloody night 26/85
Ulubione miejsce: cmentarz
*
-Ja też coś mam.-Obróciliśmy się i ujrzeliśmy Louisa z jakąś grubą księgą. Po chwili i on zaczął czytać. -
*
Stefan Nathan Goldenmayer notowany za wielorazowe bójki, kradzieże i porywanie dzieci. W wieku 16 lat trawił do poprawczaka na 2 lata w Liverpool. Od tamtego czasu on z rodzicami otrzymali zakaz ruszania się z miasta. Ma brata bliźniaka, który 3 lata temu pomógł mu zwiać z ośrodka, w którym musiał się znajdować. Od tamtej pory słuch po nich zaginą. Policja twierdzi, że mieszkają pod adresem :bloody night 26/85. To miejsce jest pod obserwacją służb specjalnych.
*
-Skończył czytać i zamknął księgę.-No nieźle. Holly ładne ziółko sobie wzięła.-Dodał po czym odłożył przedmiot na półkę.
-No to jesteśmy w punkcje wyjścia, znowu. Musimy sprawdzić to miejsce. Może mają jakieś tajne przejścia do domu i dlatego policja ich nie namierzyła. Ciekawe czy chłopacy coś znaleźli.-Powiedziałam zrezygnowanie odkładając książkę.

Rozdział 13 ''czyż nie tego nas uczą?''

    ~*~
Holly przez chwile zastanawiała się czy nie pójść śladami jej 'brata'. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej o rodzicach. Miała wielką ochotę zniszczyć ich wszystkim czego mogłaby się nauczyć.
Cały sposób jej myślenia zmienił się. Zamiast miłej, uprzejmej i pomocnej dziewczyny teraz można było napotkać pewną siebie, arogancką i bezuczuciową istotę. Gdyby teraz Niall, Louis, Liam, Zayn, Harry, Damon czy nawet jej rodzice by ją zobaczyli nie poznali by jej. Jej długie brązowe włosy rozwiewał silny wiatr. Niegdyś czekoladowe tęczówki stały się lodowate, a rozszerzone źrenice sprawiały, że widziała każdy kontur, każdy najmniejszy ruch pomimo, że było ciemno.
-Słońce zacznie wschodzić za godzinę. -Pomyślała. Miała godzinę na odnalezienie swojego brata, albo przynajmniej Damon'a, o którym istnieniu dopiero teraz sobie przypomniała. Lecz ku jej zdziwieniu nie poczuła wielkiej tęsknoty za ukochanym. Teraz liczyły się  słowa jej brata i Jade. W jednej chwili w jej głowie pojawił się obraz jak jakiś wampir karmi się ludzką krwią
-To nic nadzwyczajnego.-Mruknęła pod nosem niezadowolona. Obraz zniknął pozostawiając w jej głowie wielką czarną pustkę.
  Nie wiedziała gdzie ma zacząć szukać. Przez całe życie myślała, że jest jedynaczką, a tu proszę. Zastanawiało ją dlaczego rodzice to wszystko ukrywali?
-Jednak przypomniałaś sobie, że masz brata.-Usłyszała za plecami czyjś głos. Odwróciła się. wiedziała, że to Shan.
-Matka powiedziała mi jak byłam mała, że umarłeś. Czemu miałabym pamiętać jak nawet nie wiedziałam, że istniejesz?-Wzruszyła ramionami.
-Szukałaś mnie tylko dlatego bym Ci opowiedział jak to się stało? -Trochę ją to zamurowało, ale nie dało się tego po niej poznać.
-Chce zemścić się na rodzicach. Ty chcesz tego samego, więc czemu nie możemy działać razem? -Spojrzała w jego puste oczy.
-Nie spodziewałem się tego po tobie anielico.
-Oko za oko, ząb za ząb.. Czyż nie tego nas uczą? Oni zranili nas, my zranimy ich.-Mruknęła do niego jednym okiem, jednocześnie przygryzając dolną wargę.
- Już cię kocham.
-A ja ciebie nie, pragnę tylko ostrej zemsty.-Odparła bez zawahania.
-Chodź. Nie lubię słońca. -Powiedział i zaczął kierować się w jakąś stronę. Spojrzała na niebo, które zaczęła rozświetlać pomarańczowo-żółta panorama. Zaczęła iść w jego kierunku. Zdziwiło ją to, że w ogóle nie pozostawiał na biało-szarym śniegu śladów.
-Przecież to wampir.-Skarciła się w myślach. Szli jakieś 10 minut w ciszy. Raczej on szedł, a ona musiała prawie truchtać, aby za nim nadążyć. Doszli do wielkiego opuszczonego zamku. Wyglądał strasznie.
-Przyjrzyj się uważniej.-Powiedział do niej po chwili ciszy. Zrobiła to co kazał. Nagle przed jej postacią pojawił się wielki luksusowy hotel. Spokojnie można było go oznaczyć pięcioma gwiazdkami. Niepodobny to tamtego starego zamczyska. -Kwestia wzroku. Ty jesteś aniołem, więc widzisz takie drobiarski, a na przykład wilkołaki, zombie nie widzą.
-Zombie? to one istnieją?-Wyszczerzyła bardziej załzawione oczy.
-Tak, ale się nie martw. Mieszkają na innej półkuli ziemskiej. 
-Aha, czyli to całe ''przeobrażanie'' miejsca działa jak pole ochronne, które broni przed wrogami? Tylko nie można go zobaczyć?
-Tak.
-A to działa na różne rodzaje aniołów, czy na niektóre? -Zapytała.
-Ogółem tak. Już od bardzo dawna ludzie ziemscy jak i istoty pozaziemskie uważają, że ziemie stworzyli najstarsi aniołowie. Krąży nawet legenda, że stwórcy nas są jeszcze na ziemi. Nie wiem czy to prawda. -Wzruszył ramionami otwierając wielkie ważące ponad tonę drzwi budynku.
-Anioły są nieśmiertelne, ale można nas zabić, albo sami możemy siebie zabić. To tak samo jak z wami. Jesteśmy nieśmiertelni, ale coś może nas zabić. Trochę to dziwne i nielogiczne, ale tak już jest. -zaniemówiła jak tylko ujrzałam piękny korytarz. Na podłogach widniały wielkie czerwone dywany. Ściany były koloru brązu zmieszanego z szarą bielą, dając wrażenie jakby były koloru latte.
-Można powiedzieć, że różnimy się tylko charakterami.-Uśmiechnął się do niej szeroko ukazując białe kły. Szliśmy w stronę jakiś drzwi. -Nie martw się. Każdy wie, że jesteś moją siostrą, więc nic ci nie grozi. No chyba, że ich sprowokujesz, albo wkurzysz, ale raczej nic ci się nie stanie. Cały czas wampiry wierzą, że jak zaatakuje się anioła, on sprawia, że do końca życia jest się skażany na  niewole. Był tutaj nawet taki jeden. To było...Hmm, pół tysiąca lat temu. John, ten wampir zaatakował jakiegoś anioła i po tym już nikt nigdy go nie widział. Raz w roku, o północy słychać jego przeraźliwy krzyk. Nawet nam to mrozi krew w żyłach. Chociaż i tak mamy zimną.
-Czekaj, niewole do śmierci? Przecież wy jesteście nieśmie...O boże.-Zakryła swoją delikatną dłonią malinowe i zimne usta. -To okropne..
-Trochę, więc dlatego atakujemy tylko wrogów. No i ludzi, ale ich tylko w nocy możemy. -Otworzył drzwi i zaczęli wchodzić po schodach.
-Miejsce jak z bajki.-Pomyślała. Kiedy weszliśmy na 4 piętro nie miałam już siły dalej iść. Nogi mnie bolały tak jakbym właśnie przebiegła 400 kilometrowy maraton. Otworzył drzwi i puścił dziewczynę pierwszą. Było to piętro gdzie pewnie spali w dzień. Dalej chodzili długim korytarzem i kiedy skręcili w lewo ukazały się im wielkie brązowe drzwi. Otworzył je i wepchnął swoją siostrę do środka, po czym sam zrobił to samo zamykając je na klucz.
-Usiądź.-Rozkazał. Posłusznie zrobiła to co mi kazał.-Trzeba wymyślić coś bardzo podłego i coś takiego, że oby twoje będą żałować, że się nami bawili, a raczej tobą.
-No dobra, ale żebym mogła Ci pomóc myśleć, muszę znać całą prawdę, nawet jeżeli jest  to najgorsza prawda. Wszystko od samego początku.
-Dobrze, ale może najpierw coś zjesz? hm?-Pokazał palcem na lodówkę, a ona dopiero teraz zrozumiałam, że nie jadłam nic od bardzo dawna i zaczęło jej burczeć w brzuchu.
Niall
-No dobra. To było dziwne. Wiedzie może o co jej chodzi? Kurde, nikt normalny nie zachowuje się tak.-Zapytałem zdezorientowany i zły, że nie wiem co się dzieje.
-Może najpierw zejdziemy na dół? Tam jest o wiele cieplej.-Tata Holly zaczął trzeć się rękami po ramionach dając do zrozumienia, że jest mu zimno.
-Chodźmy.-Powiedziałem i wszyscy zeszliśmy po schodach do salonu. Usiedliśmy na wolnych miejscach i z niecierpliwością czekaliśmy jak zaczną. Nawet Harry'ego i Louis'a to wszystko dziwiło.
Aż śmiać się chce gdy się na nich patrzy jak mają taką zdezorientowaną minę.
-Jak wiecie Holly jest aniołem jak wszyscy tutaj. Prawie wszyscy. Ja nim nie jestem. Jestem zwykłym człowiekiem. Lecz mniejsza z tym. Kiedy Clare (mama Holly) miała 14 lat zaszła w ciąże z przymusu. Wtedy narodził się brat Hol, Shan, lecz kiedy dojrzewał zaczął się dziwnie zachowywać. Kiedy miał 5 lat poszliśmy do Isabelli. Królowej aniołów. Tam powiedziała nam, że opętał go demon, lecz wtedy dowiedzieliśmy się, że Clare jest w kolejnej ciąży i jedynym wyjściem, żeby Holly miała dość normalne życie była ucieczka. Zakazaliśmy jej używania magii nie dlatego, że nie chcieliśmy, żeby była inna, chcieliśmy ją chronić. Kiedy zaczęła dojrzewać, musieliśmy uważać  99 % bardziej, niż jak była mała. Kiedy Damon ponownie do niej wrócił musiał przez przypadek aktywować jej moc i została opętana tak samo jak jej brat. Najgorsze jest to, że myśleliśmy, że to nigdy się nie stanie. Byliśmy pewni, że uda nam się wychować ją bez aktywacji magii do 21 roku życia. Później chcieliśmy ją właśnie uczyć bez żadnych demonów. -Skończył opowiadać tata Holly.
Nie rozumiałem. Jak można być opętanym?!
-Ale myślałem, że Demony tylko ludzi opętują.-Nie mogłem uwierzyć.
-Opętują też anioły. Stąd bierze się nazwa ''Anioły ciemności''. Przykładowo. Jest jakiś anioł, który dopiero co się urodził. Jak zaczyna dorastać jest łatwą zdobyczą dla demonów. Rodzice starają się je odgonić w przeróżniejszy sposób.  Jedni proszą magików, żeby dali im pole ochronne na ich dom, inni  tak jak my dezaktywują ich moce dopóki nie dorośnie jeszcze inni blokują pamięć dziecka i starają się, aby ona się nie odblokowała.
-Ale, przecież.-Zayn zdawał się być zaskoczony. Co mu się dziwić. Należał do opętanych.
-Jeśli chciałeś zapytać czy ty też jesteś opętany to nie. Ty i Louis nie jesteście już pod wpływem demonicznej krwi. Zazwyczaj jest tak, że do 18 roku życia siedzą w kimś. Później przechodzą na inne istoty. Znaczy to działa na aniołach. Nikt nie wie ile demon może siedzieć w człowieku i kiedy go opęta. Zazwyczaj w aniołach siedzą do pełnoletności, a czasami krócej. To zależy do przyzwyczajeń. Na przykład. Ktoś długo się przyzwyczaja do nowego otoczenia. Trzeba wtedy długiej ilości czasu żeby go przystosować, ale jest też ktoś taki, że szybko zmienia swoje otoczenie. To samo jest z ludźmi/aniołami.. Jak demon wyczuje, że jest już dość opętany by nazwać go ''złym'' opuszcza go i idzie dalej szerzyć to co zaczął...
-I tak zaczęło się zło na świecie.-Dokończyłem za mamę Holly, która jak widać szukała dalej słów.
-Tak dokładnie. Właśnie przez demony to wszystko się zaczęło. Resztę powinna wam Holly wyjaśnić. -Dodała po chwili.
-Ale gdzie ona może być?-Zapytał się Louis, po długiej chwili ciszy.
-Zapewne poszła szukać Shan'a. -Powiedziała to dziewczyna....Czekaj.. Tutaj są sami chłopacy.. No i mama Holly. Wszyscy jak w zegarku obrócili się do tyłu. Amy stała oparta o framugę drzwi.
-Podsłuchiwałaś ? -Zapytał Liam marszcząc czoło. Wyglądał tak jakby się w niej zakochał. haha. to niemożliwe.
-Nie. Przyszłam pogodzić się z Holly i trochę zaniepokoiłam się kiedy zauważyłam pęknięte okna w je pokoju i zapalone światło, a jej nie było. Drzwi otworzyłam kluczami, które kiedyś mi dała. Jak weszłam usłyszałam jak rozmawiacie no i tak stoję to teraz. -Uśmiechnęła się ukazując śnieżnobiałe zęby.
-Dobrze, może wy pójdźcie ją poszukać.-Powiedziała mama Holly.- A i musicie pamiętać, że Holly potrafi zabijać demony.
-Jak zabijać demony? przec...-Zacząłem, lecz mi przerwała Clare
-Demony przyjmują różną postać. Nie mogę wam powiedzieć, więcej po sama nie wiem za dużo. Holly i  Shan mają wielką wiedzę na ten temat.
-Czekajcie! powiedziała pani, że Louis i Zayn nie mają już w sobie demonów, a co ze mną? -Zapytał Harry. Na odległość było widać, że się tym przejął i boi się odpowiedzi.
-Przykro mi, ale jeszcze ciebie nie opuścili.-Powiedziała Clare, ale szybko dodała- Nie martw się. Jak znajdziecie już Holly, powiedz jej żeby zaprowadziła cię do przywódcy  wampirów. On na pewno będzie wiedział co robić, a jak nie to przynajmniej zaprowadzi cię do Isabelle. Tylko przywódcy wamirów, wilkołaków i łowców demonów wiedzą gdzie jest Isabelle. A no i, nie pozwólcie by zrobiła jakąś głupotę.
-Dobrze.-Powiedziałem i kazałem im iść do wyjścia.-A przepraszam jeszcze. Gdzie jest miejsce wampirów?
-Nikt tego nie wie. Poszukajcie wskazówek u Stefana, brata Damon, on powinien wam pomóc. My już nic nie możemy powiedzieć.-Powiedział Ojciec Holly.
-Dobrze, dziękujemy-Powiedziałem i wyszliśmy.
-No to zapowiada się piękna przygoda.-Powiedziałem sarkastycznie i ruszyliśmy tak właściwie do donikąd. Nikt z nas nie wiedział gdzie szukać Stefan'a.

poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział 12 ''Nienawiść''

 Delikatnie opuszkami palców przejechałam po czarno-szarym szkicu...Przeniosłam się do tamtego świata, w którym byłam kiedy ''spałam''. Dopiero teraz na spokojnie mogłam przyjrzeć się temu miejscu. Był to wielki ogród z dużą ilością kolorowych kwiatów, drzew czy krzaków. W  jego środku stała wysoka altanka zrobiona z drewna pomalowana na biało. Ozdabiały ją różnolite rośliny czy paprotki...Jednym słowem...Przepięknie...
 Weszła po schodkach do środka altanki i zdziwił mnie fakt, że w jednym z rogów stała czarna gitara. Nie pewnie podeszłam do niej i ją podniosłam usiadłam we 'futrynie' i zaczęłam coś tam ta grać....W jednej chwili w głowie ułożyły mi się słowa piosenki, którą zaczęłam w domu porywaczy...
 Jestem zmęczona trwaniem tu
Stłumiona przez wszystkie me dziecinne lęki
I jeżeli musisz odejść
Pragnę, byś po prostu odszedł
Twoja obecność wciąż tu ciąży
I nie zostawi mnie w spokoju

Te rany zdają się nie goić
Ten ból jest po prostu zbyt prawdziwy
Po prostu zbyt wiele czas nie może wymazać

Gdy płakałeś, ocierałam każdą z Twoich łez
Gdy krzyczałeś, walczyłam z każdym z Twoich lęków
I przez te wszystkie lata trzymałam Twoją dłoń
Jednak Ty wciąż masz całą mnie

Zwykłeś mnie urzekać
Swym niesamowitym blaskiem
Ale teraz jestem związana przez życie, które pozostawiłeś
Twoja twarz nawiedza, niegdyś moje najprzyjemniejsze sny
Twój głos wypędził ze mnie cały rozsądek

Te rany zdają się nie goić
Ten ból jest po prostu zbyt prawdziwy
Po prostu zbyt wiele czas nie może wymazać

Gdy płakałeś, ocierałam każdą z Twoich łez
Gdy krzyczałeś, walczyłam z każdym z Twoich lęków
I przez te wszystkie lata trzymałam Twoją dłoń
Jednak Ty wciąż masz całą mnie

Tak mocno próbowałam wmówić sobie, że odszedłeś
I chociaż wciąż jesteś ze mną
Przez cały czas byłam samotna

Gdy płakałeś, ocierałam każdą z Twoich łez
Gdy krzyczałeś, walczyłam z każdym z Twoich lęków
I przez te wszystkie lata trzymałam Twoją dłoń
Jednak Ty wciąż masz całą mnie...
-Pięknie śpiewasz.-Usłyszałam jakiś męski głos..-hm. Co ty tu robisz w środku nocy?
-Dzięki, sama nie wiem, przyszłam tutaj posiedzieć, ale nie wiedziałam, że ktoś tu będzie.. -powiedziałam odkładając gitarę i w końcu mogłam się przyjrzeć mojemu towarzyszowi. Był to Lorens, kapitan naszej drużyny piłkarskiej. Nigdy z nim nie gadałam. On jak prawie cała szkoła uważa, że jestem wiedźmą. Chociaż w ostatnim czasie te plotki ucichły. Co było mi na rękę..
-Jeśli Ci w czymś przeszkodziłem to przepraszam.
-Nie, co ty...Miałam właśnie polecieć na swoim kolorowym jednorożcu do nieba-zaśmiałam się, a on tylko się uśmiechnął.
-Serio?...myślałem, że mioty są szybsze.-Zaśmiał się siadając obok mnie. Ja spuściłam wzrok. Co jak co ale to trochę mnie zabolało...Co było dziwne, ponieważ przyzwyczaiłam się do tego, że tak o mnie mówią...-Przepraszam. Nie chciałem Cię urazić... Tak jakoś odruchowo to powiedziałem..
-Nic nie szkodzi. Przyzwyczaiłam się to tego.-Uśmiechnęłam się, by dodać chłopakowi otuchy.
-O nie jutro pełnia...-Niespodziewanie krzyknął, na co ja ze strachu lekko podskoczyłam.
- Nie strasz.. Boisz się pełni?
-Y.y nie po prostu jutro jest mecz, a ja zapomniałem...że moja ciocia jest w szpitalu!-Czułam, że coś kręci.
- Lorens, mnie nie oszukasz.. Jesteś z nie z tego świata?-Nagle wypaliłam i kiedy się skapnęłam, że chłopak patrzy się na mnie pytającym wzrokiem, speszona spuściłam głowę, by nie ujrzał czerwonych plam, które w tej chwili ozdabiały moją twarz..
-Skąd takie podejrzenie?
-Nie wiem, jestem zmęczona...-powiedziałam i nie patrzyłam już na niego, miałam ochotę zniknąć...I tak też uczyniłam...Dopiero kiedy znalazłam się na korytarzu przed moim pokojem, zdałam sobie sprawę, że użyłam przy nim swojej magii. Na samą myśl co sobie o mnie pomyli zrobiło mi się nie dobrze..
-Będę miała kłopoty.-Powiedziałam nagle i nie wiem dlaczego parsknęłam nieopanowanym śmiechem. Nie przestając się śmiać weszłam do swojego pokoju i to co tam zobaczyłam wmurowało mnie w podłogę...Liam z Niallem siedzieli na moim łóżku, Louis i Zayn stali koło biurka i o czymś rozmawiali, a Harry stał opierając się o ścianę. Lecz to nie zdziwiło mnie tak mocno jak to, że za oknem po drzewie wspinał się Lorens. Nie wytrzymałam i wybuchłam jeszcze większym śmiechem. Wszyscy się na mnie spojrzeli, a ja nie patrząc na nich wyszłam na balkon.
-Co ty tam robisz?! -Krzyknęłam ponieważ drzewo stało kawałek ode mnie, ale łatwo było można wejść przez nie do mojego pokoju.
-Oglądam gwiazdy nie można?-Powiedział po czym spojrzał się w górę i jedyne co ujrzał do wiele gałęzi a na nich liście tamujące obraz nieba. -A może jednak liście?
 Holly, zaraz stanie się coś złego. Niech wszyscy wejdą do pokoju i schowają się.
Głos Jade sprawił, że zamiast zacząć się śmiać zaczęłam krzyczeć.
-Lorens! szybko! wskakuj tu!-Krzyczałam przerażona na co szybko wskoczył na balkon i jednym zwinnym ruchem wepchnęłam go do mojego pokoju i zamknęłam trzaskiem balkon. -Wszyscy za łóżko i nie wychylajcie cię! -Wszyscy. Nawet Harry. Wskoczył za łóżko na podłogę, a ja schowałam się w koncie ściany koło okna. Byłam pewna, że nic mi nie będzie. Po krótkiej chwili usłyszałam jak coś z wielką siłą demoluje szyby i zauważyłam, że do pokoju wparowuje trzech silnych mężczyzn, o których wiedziała tylko z telewizji. Zanim spotkałam chłopaków moje życie było spokojne i naturalne, mimo tego, że byłam aniołem. Teraz mój świat zmienił się i to bardzo. Coraz częściej używam swojej mocy, wdaje się w bójki, by chronić swoich bliskich, muszę udawać, że wszystko u mnie jest w porządku chociaż w głębi serca boli mnie to, że nie mogę mieć takiego samego życia jak przedtem. Lecz dobrze wiem, że jej życie tak szybko nie będzie spokojne.
 Przyjrzałam się im uważnie, a oni w końcu się odwrócili w moim kierunku. Jeden mierzył w moją stronę bronią, ale jednym zwinnym ruchem podbiegłam i kopniakiem wybiłam mu ją z ręki tak, że wzbiła się w powietrze i poleciała za łóżko gdzie teraz ukrywali się moi przyjaciele. Usłyszałam zdumiony jęk Liama.
-Mam nadzieje, że oni tego nie usłyszeli.- pomyślałam.
-Kim jesteście i czego chcecie? -Wycedziłam przez zaciśnięte zęby nie spuszczając z nich wzroku nawet na sekundę.
-Na prawdę mnie nie poznajesz?-Zaśmiał się sarkastycznie.
     Nie ufaj im! Oni są źli! Chcą Cię wykorzystać i zabić!
 Krzyczała Jade. Na co się tylko skrzywiłam.
-Kim jesteście i czego chcecie?-Ponownie zadałam pytanie unosząc się lekko.
-To ja..Shan.Twój brat.-Uśmiechnął się z wyższością, ukazując swoje białe kły. Ta wiadomość zszokowała mną. Mimo, że nie wierzyłam mu, wiedziałam, że to może być prawda.
* Wspomnienie z dzieciństwa*
 Jak zwykle oglądałam nasz rodzinny album ze zdjęciami. Przyglądałam się z zaciekawieniem na każdy najdrobniejszy szczegół. Przewróciłam na kolejną stronę. Ujrzałam tam zdjęcie Starszej kobiety. Na oko miała jakieś 54 lata. Obok niej stała moja mama. Miała około 14 lat? Jej brzuch był trochę zaokrąglony co mogło oznaczać tylko jedno. Była w ciąży.. Trochę mnie to zdziwiło, ale postanowiłam, że nie będę wypytywać swoją mamę o to... Pod zdjęciem zauważyłam jakiś napis. Bardzo drobny i mały. Prawie nie widzialny..
 ''Czasu się nie cofnie, ale nie wolo się załamywać.''
Przewróciłam stronę i kiedy miałam zacząć oglądać kolejne strony, z albumu wyleciała mała kartka. Kiedy na nią spojrzałam zauważyłam tam małego chłopca z charakterystyczną blizną na poliku. Miał jakieś 6 lat i wyglądał na takiego bezbronnego. Przewróciłam kartkę, a na drugiej stronie widniał napis.
 ''Shan Smith.. Urodzony 14 lutego 1990 roku. zmarł. 7 września 1996 r.''
Wzięłam tą kartkę i pobiegłam szybko do mamy.
-Mama, kto to? -Zapytałam się mojej rodzicielki, która gotowała obiad.
-Yyy, skąd to masz?-Spytała zszokowana .
-Było w naszym albumie. Czy to mój brat? -Zadałam kolejne pytanie, na co ona na chwile wstrzymała oddech po czym powiedziała.
-Tak, to twój brat. Zmarł kiedy się urodziłaś.
* Koniec wspomnienia*
  Był podobny to tego chłopca. Przydługie brązowe włosy ułożone w nieładzie. Oczy kolory mlecznej czekolady, charakterystyczna blizna na policzku i te same lekko różowate chude usta.  Był dorosły. Miał jakieś 24 lata. Jego ręce i kawałek klatki piersiowej pokrywały wielkie czarne tatuaże.
Jeden mężczyzna, który stał zanim, był do niego podobny. Miał jakiś 1.85 wrostku. Dużą ilość tatuaży, niektóre nachodziły na jego kark, przechodząc do bladej twarzy. Miał szare oczy i lekko sinawe usta, jakby przed chwilą oberwał w nie z wielką siłą. Włosy miał jasno brązowe i  krzywo obcięte. miał około 23 lata. Obok niego stał jeszcze jeden chłopak. Na oko 20 lat i to on mierzył do mnie. Miał zielono-szare oczy i skórę bladą jak wampir. Usta miał tak sam sine jak jego przyjaciel. Na ciele również miał dużą ilość tatuaży, lecz z ich wszystkich miał ich chyba najmniej. Był najmniejszy. 1.76 cm wzrostu.
 -Kim jesteście i czego chcecie? -Powiedziałam już znacznie głośniej i z nutką ironii w głosie.
-Jestem Shan. Shan Smith. Urodziłem się 14 lutego 1990 roku. w Doncaster tak ja ty.  Kiedy się urodziłaś nasi rodzice wyjechali zabierając Cię tutaj zostawiając mnie tam na pastwę losu. Chce tylko..-za chwile zamilkł, a potem dodał.- Chce tylko poznać moją kochaną siostrzyczkę.
- Jeśli chcesz poznać swoją siostrę to szukaj dalej, ja nie mam brata, ani rodziców.-wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Zacisnęłam mocniej ręce w pięść i czułam jak moje długie paznokcie wbijają mi się w skórę, raniąc je tak, że po chwili poczułam ja krew kapie z moich dłoni na podłogę. Cała trójka spojrzała na moje dłonie. Widziałam jak w  ich oczach zabłyszczała jakaś iskierka, ale szybko się opanowali. Nagle drzwi do mojej sypialni otworzyły się z hukiem i zobaczyłam tam moich ' rodziców'. Nie wiem czy mogę jeszcze ich tak nazywać. Czy prawdziwi rodzice przez całe życie okłamują swoje dziecko? A dopiero gdy przez przypadek podsłuchuje ich rozmowę, dowiaduje się, że ma krew demona, a może kiedy jakiś koleś wskakuje do jej pokoju rujnując szybę z jakimiś dziwakami, którzy do niej mierzą z broni, dowiaduj się, że ma starszego brata i to...wampira? tak zachowują się rodzice?
 - Co się tutaj wyprawia?!-Krzyknął oburzony ojciec.
-Hej mamo, hej tato.-Powiedział z przebiegłym uśmieszkiem.-Pa, mała. Jeszcze tutaj wrócę. Chodźcie.-Powiedział i wyskoczyli przez okno. No ładnie. Będę miała sprzątania.
-Możecie już wyjść.-Powiedziałam do przyjaciół, którzy zaskoczeni wstali i gapili się to na mnie, to na moich rodziców. Kurde, głupie przyzwyczajenie. Oni nie są moimi rodzicami. Łączą nas tylko geny, nic po za tym. Są dla mnie obcy.- Macie jeszcze jakieś inne tajemnice, o których powinnam wiedzieć, a nie wiem.- Powiedziałam uspokojona i opanowana. Co dziwiło mnie.
-Córciu..-Zaczęła, ale jej przerwałam.
-Nie jestem waszą córką. Jesteście dla mnie obcymi ludźmi. Chyba to już uzgodniliśmy.-Nadal byłam opanowana.
-Holly! Nie mów tak o własnej rodzinie!-Krzyknął zdenerwowany ojciec, lecz po chwili widocznie zdał sobie sprawę, że tylko pogorszył tą sytuacje.
-Jak widać nic nie rozumiecie.-Powiedziałam trochę poirytowana.- Ja nie mam rodziny, dla mnie oby dwoje, a nawet troję umarliście. Nie żyjecie.-Powiedziałam spokojnie i wolno by zrozumieli każde moje słowo. Kątem oka zauważyłam jak moi przyjaciele patrzą się na mnie niedowierzająco. Byli zdezorientowani i nie wiedzieli co mają robić. Nawet Harold, który jak dotąd nie  pokazywał żadnych uczuć poza złością i pewnością siebie. Osoba, która mnie urodziła wybuchła głośnym płaczem tuląc swojego męża i przepraszała. Facet chciał ją pocieszyć, ale sam cicho łgał. Zrobiło mi się ich strasznie szkoda i miałam ochotę podbiec do nich i ich przeprosić, ale powstrzymałam się i zachowałam kamienny wyraz twarzy. Nagle poczułam jak cała miłość do nich się ulatnia i wszystkie wspomnienia z nimi tracą jakikolwiek sens. Znika wszystko co nas łączyło. Byli dla mnie obcymi ludźmi, którzy przez 18 lat, dzień w dzień mnie okłamywali. Bez żadnych skrupułów pozwoliłam im, żeby płakali przytuleni do siebie.
-K.kochaanie. Przepraszamy, ale robiliśmy...robiliśmy to dla twojego dobra. Baliśmy się tego najbardziej.-Powiedziała nie przestając łgać i patrząc na mnie, chciała chociaż na chwilę się opanować i wyjaśnić mi, dlaczego kłamali. Czułam to. Czułam też to, że cholernie ją to zabolało i żałuje, ale nie mam najmniejszej ochoty im wypaczać.. Spojrzałam się na nich krzywo. Powstrzymując napad śmiechu.
-Baliście się, że jak się dowiem to was znienawidzę? Brawo mieliście racje, nienawidzę was. Nie dlatego, że ukrywaliście przede mną prawie całą prawdę z mojego życia. Nienawidzę was za to, że dowiedziałam się tego wszystkiego przypadkiem, i od innych. Zamiast dowiedzieć się tego od was. Mogliście chwile pomyśleć, zdalibyście sobie sprawę, że nie jestem głupia i naiwna tak jak wy. Myślałam, że was znam, a wy znacie mnie. Jednak się myliłam. Nigdy nie byliśmy tak sobie obcy. -Dokończyłam za nią. Spokojna i pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Nie można było usłyszeć w jej głosie ani smutku, ani radości. Byli dla niej obojętni. Mimo tego, że przez całe życie kochała ich najmocniej i dziękowała bogu, że miała takich wspaniałych rodziców. Teraz nie czuła nic.
-Kochanie.. Demon cię opanował i dlatego tak mówisz-Powiedział mężczyzna stojący obok tej kobiety.
-Nie.. Nikt mnie nie opanował. Po prostu.-Zawahałam się.- Zmieniłam się. Teraz będę tym kim chce być na prawdę, a nie tym czym wy chcieliście bym była.-Powiedziałam to pełna spokoju, po czym odwróciłam się i skoczyłam z balkonu, tak jak zrobił to Shan z swoją 'elitą'

    

poniedziałek, 29 września 2014

Chapter XI

Jak tylko się uspokoiłam, zaczęłamu się kierować w stronę mojego ulubionego parku. Mało osób tam chodzi, a w szczególności teraz zimą. Cały czas próbuje sobie to wszystko pokładać. Może nie powinnam na nią tak naskakiwać? No ale zabolało mnie to. Moja najlepsza przyjaciółka. Osoba, która była dla mnie jak siostra, po tylu latach okazuje się, że nawet nie wiem kim ona tak na prawdę jest..
Przez całe swoje życie myślałam, że anioły, wampiry i inne istoty z innego świata są tylko fikcją, a tu proszę. W NASZEJ SZKOLE SĄ ANIOŁY.Super. Ej, a może mają jakiś zakaz mówienia ludziom o sobie? Przecież ja bym nikomu nie powiedziała. Powinna mi ufać. Ja jej ufałam, ale teraz sama już nie wiem....
Niall
       Holly jest na prawdę dobrą przyjaciółką i mi jej trochę szkoda. Rozumiem ją, nie mogła tak po prostu powiedzieć Amy kim jest. Rozumie też Amy. To dla niej powinien być wielki szok dowiedzieć się takiej rzeczy i to jeszcze w taki sposób..
Nie wiedzieć po co poszedłem to parku gdzie teraz powinna być Amy. W taki mróz ona jeszcze po parkach chodzi.-Ludzie są na prawdę dziwni. -Powiedziałem do siebie. Stałem już pod wejściem do 'wielkiego ogrodu'...Wypatrywałem przyjaciółki Holly. Już miałem się poddać, ale nagle zauważyłem dziewczynę stojącą przy zamarzniętym moście. Pobiegłem do niej i po drodze przy okazji 'wyczarowałem' jej kubek z kakao'em.
-Masz.-Podałem dziewczynie, która jak widać. Trzęsła się z zimna.
-Nie lubię kakao'a.-Powiedziała, a ja zmieniłem to w ciepłą herbatę z miodem i cytryną.
-Ale herbatę chyba lubisz? No weź, to cię rozgrzeje.-Tym razem dziewczyna wzięła. Po chwili i ja miałem gorący kubek, ale z kakao'em.
-Po co tutaj przyszedłeś?
-Po pierwsze. Nie chce byś pochopnie podjęła decyzje co to przyjaźni z Holly. Po drugie. Siedzenie samemu w taki mróz w parku bez czegoś ciepłego szkodzi. Amy, ja cię rozumie i Holly tak samo. Teraz tylko ty musisz nas zrozumieć. Uwierz my nie możemy tak po prostu mówić każdemu kim jesteśmy. Przechodziłem kiedyś przez to samo co ty. Kiedyś poznałem dziewczynę, na której strasznie mi zależało. Jak jej tylko o tym powiedziałem uznała mnie za wariata i ją straciłem na zawsze...Zastanów się. Chcesz stracić przyjaciółkę?-Zapytałem i wziąłem łyk cieczy. Jej mina świadczyła o tym, że się nad czymś zastanawia. Nie chciałem jej przeszkadzać, więc szybko wróciłem do domu.
***
Siedziałem w swoim pokoju zastanawiając się co teraz robić gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zszedłem po schodach i kiedy tylko zauważyłem Holly, od razu otworzyłem drewnianą powłokę  szerzej by mogła wejść.
-Rozmawiałem z Amy.-Powiedziałem bez  zastanowienia. Ona tylko wzruszyła ramionami. Wydawało mi się to trochę dziwne, ale nie miałem zamiaru wnikać.
-Nie musiałeś, to jej decyzja. Przyszłam tutaj ponieważ wiem, że cię zaniedbałam. Ty ciągle się o mnie martwiłeś, a ja tego nie doceniałam...
-E tam, przecież nie jestem na ciebie obrażony. Rozumie cię i nie musisz się martwić. Mnie tak łatwo się nie pozbędziesz.-Przerwałem jej i tak po prostu przytuliłem...
Holly
Gdy poszłam do domu zdałam sobie sprawę, że nie tylko zaniedbałam Amy, ale też Niall'a. Mimo,że nie miałam ochoty na nic ponownie wyszłam z domu i kierowałam się do Niall'a. Na szczęście on nie był na mnie obrażony.
***
   Cały dzień siedziałam z Niall'em i szczerze? zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Było mi to na rękę ponieważ zamiast siedzieć samej w pokoju płacząc do poduszki, cały czas spędziłam na śmianiu i wygłupianiu się z moim najlepszym przyjacielem. No ale wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć.
-Świetnie się dzisiaj bawiłam z tobą. Mam nadzieje, że jeszcze to kiedyś powtórzymy, ale ja teraz muszę lecieć. Może w końcu uda mi się pogadać z rodzicami. Dziękuje Ci za wszystko-Powiedziałam mocno przytulając chłopaka.
-Szkoda, że tak szybko idziesz.-zrobił smutną minę-Ej, a może Cię odprowadzę?
-Może innym razem.Chce chwilę pomyśleć. Mam nadzieje, że się nie obrazisz? -zapytałam go, a kiedy pokiwał przecząco głową, przytuliłam go i wyszłam z jego domu. Postanowiłam, że pójdę na mały spacerek, lecz kiedy tylko weszłam w jakąś tajemniczą i nieznaną przeze mnie dzielnicę. Od razu tego pożałowałam...
W jednej chwili zawalił się cały mój świat. Nie dowierzając podeszłam bliżej, ale tak czy tak łzy ograniczyły mi widoczność.
Jak tylko uporałam się z problemem i zdałam sobie sprawę, że to dzieje się na żywo odwróciłam się i biegłam ile miałam sił w nogach. Nie zważałam na krzyki. Biegłam przed siebie nie znając w ogóle celu. Ciągle mając ten piekielny obraz przed oczami rzuciłam się na zimny śnieg, nie mając już siły dalej biec.
 Holly, w kieszeni masz naszyjnik. Załóż go, a nikt Cię nie zobaczy, ani nie usłyszy. Staniesz się niewidzialna i dopóki go nie ściągniesz nikt nie będzie Cię widział ani wiedział gdzie jesteś. Znam Cię dobrze i wiem, że teraz potrzebujesz chwili samotności.  Jak będziesz mnie potrzebować po prostu mnie zawołaj, a ja przyjdę jak najszybciej będę mogła.
Kiedy tylko moja była przyjaciółka skończyła mówić. Znikła jak mgła, albo przynajmniej jak duch, którym akurat była. Dobra nie głowiłam się długo i wyciągnęłam medalowy naszyjnik . Chociaż mi to bardziej wyglądało na jakiś amulet. Założyłam go i po chwili niebieski kryształ zaświecił się i zgasł. Kiedyś chyba widziałam ten naszy...amulet.
  Po długich przemyśleniach w końcu udało mi się skojarzyć to magiczne świecidełko. Jade kiedyś go używała jak była na mnie obrażona, albo kiedy chciała zrobić komuś mały niewinny kawał.
-haha, do były czasy.-Powiedziałam sama do siebie,  ale po chwili przypomniałam sobie dlaczego tutaj 'wylądowałam'. Od razu pogorszył mi się humor i chciało mi się płakać.
-Dlaczego anioły nie mają wyłącznik uczuć?! -Krzyknęłam i schowałam twarz w dłonie.
*Wspomnienie przed paru minut* 
Postanowiłam, że pójdę na mały spacerek, lecz kiedy tylko weszłam w jakąś tajemniczą i nieznaną przeze mnie dzielnicę. Od razu tego pożałowałam...Zauważyłam tam moją rodzicielkę z jakimś facetem, którym na pewno nie był tata. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jest jakiś jej przyjaciel, ale przyjaciele się nie całują! Nie mogłam uwierzyć, że mama, moja najlepsza przyjaciółka, osoba, która była dla mnie wszystkim, osoba, która mnie urodziła i wychowała zdradza mojego tatę... Wiele słyszałam o takich sytuacjach, ale nie sądziłam, że kiedyś może do się zdarzyć w mojej rodzinie..Miałam już zacząć krzyczeć, ale nie miałam odwagi. Nie miałam ochoty nawet na nią spojrzeć...
*Koniec wspomnienia*
 Nie wiem jak ona mogła zrobić to tacie i to jeszcze przed wigilią. Nie chce jej znać! 
-Wszystko byłoby w porządku gdybym nie poznała chłopaków!-Krzyknęłam jak najgłośniej mogłam.. Nagle zauważyłam całą trójkę chłopaków.-To są jakieś żarty.-Dodałam już spokojniejsza i zirytowana całą tą sytuacją. -Czekaj, oni mnie nie widzą-Uśmiechnęłam się cwaniacko.
Podeszłam bliżej i usiadłam na brzegu trawnika prostując nogi. Mam takie długie, że długością sięgały końcowi krawężnika. Poczekałam chwilę i jak poczułam lekkie kopnięcie otworzyłam oczy i zauważyłam ich leżących na ziemi. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
-Co to jasnej cholery się stało? -Zapytał Zayn podnosząc się z zimnej gleby. Wzięłam szybko nogi by nie skapnęli się, że to ja.
-Co to było? -Zapytał się Louis jako drugi. Tak samo jak swoi przyjaciele podniósł się, a ja z uśmiechem się mu przyglądałam.-Chyba nadal coś do niego czuję, ale przecież kocham Damon'a! -Broniłam się w głowie. Harry jako ten ''najgroźniejszy' podszedł to miejsca, gdzie jeszcze chwilę temu miałam nogi i próbował kopać powietrze, myśląc, że to ''coś'', czyli moje nogi nadal się tam znajduję.
-Co tak stoicie? Ktoś was nawiedził?-Zapytał z rozbawieniem Liam, który znikąd się pojawił.
-To ty!-Krzyknął oburzony Harold,a ja natychmiast wstałam. Harry złapał Liam'a za kurtkę i podniósł kawałek nad ziemię.
-Co ty robisz? Co ja?-Próbował się bronić, ale mu się nie udawało. Harry miał już go walnąć, ale w porę złapałam jego dłoń tak, że chłopak puścił Liam'a, a ja wykorzystując, to,  że mnie nie widzą popchnęłam go i poleciał znowu na ziemię.
-Co tu się dzieje?!-Krzyknęli przerażeni wszyscy oprócz Harrego. Złapałam za medalion i po chwili już było mnie widać.
-Od moich przyjaciół radze wam się trzymać z daleka.-Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
 -Holly, jak ty? co to miało być? ty płakałaś? co się stało?-Dopytywał zdezorientowany przyjaciel, a ja teraz zdałam sobie sprawę, że mam rozmazany dusz.
-To moja sprawa, a teraz chodź. Nie mam zamiaru tutaj z nimi być.-Powiedziałam łapiąc Liam'a za rękę i dotykając amuletu oby dwoje staliśmy się niewidzialni.
-Gdzie oni znikli?-Zapytał Zayn
-Ta suka jeszcze mi za to zapłaci.-Krzyknął nadal oburzony Haroldzik..
-Nie musisz się bać, oni nas nie widzą, ani nie słyszą.-Powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
-Dlaczego płakałaś?
-Nie chce o tym gadać. Co ty właściwie tutaj robisz?
-Nic, wracałem od ciotki do domu i po drodze zauważyłem tych debili leżących na ziemi. To ty podłożyłaś im nogi? -Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam kiwając głową.
-Niech nie myślą, że mogą wszystko tylko dlatego, że są aniołami i to tymi złymi.
-Masz rację. Dobra ja już będę się zmywał. Późno już. Pa.-Powiedział tuląc mnie i zniknął, a ja samotnie szłam po tym zimnym śniegu. Nie miałam ochoty na spotkania z matką...Stój, a raczej tą obcą dla mnie osobą. Byłam śpiąca, ale weszłam do domu (nadal niewidzialna) i moim uszom odbiła się rozmowa rodziców.
 (M-mama, T-tata)
T: Kiedy niby masz zamiar jej to powiedzieć?
M: Nie wiem, nie jest na to gotowa. Taki cios i to jeszcze przed świętami by ją zdołował.
T: Miałaś na to 18 lat!
M:Ta.. miałam do niej tak po prostu pójść i powiedzieć, że ma w sobie krew demona?! Dobrze wiesz jak jej zależy na dobru! a to ją tylko dobije! Widzisz, że teraz ma ciężko, a co dopiero będzie kiedy powiemy jej, że jest zła!
-Co?!-Krzyknęłam najpierw łapiąc się za medalion, aby mnie usłyszeli i widzieli.-Jak to krew demona?! Proszę powiedzcie, że nie jestem zła. Proszę!-Krzyczałam załamana, ale kiedy się nie odzywali zdałam sobie sprawę, że to co ona powiedziała jest prawda, a ja jestem zła..-Nie.Nie wierze! Nienawidzę was!Nie chce was znać!-Krzyczałam,  po czym pobiegłam do swojego pokoju zamykając go. Załamana rzuciła się na łóżko i ryczałam jak jakaś histeryczka. Gdy tylko się trochę uspokoiłam wstałam z materaca i podeszła do ściany.Zaczęłam wyrywać te wszystkie kartki z informacjami. Nie wiem dlaczego, ale zostawiłam jedną kartkę.Konkretnie tą z tym rysunkiem. Delikatnie opuszkami palców przejechałam po czarno-szarym szkicu.....
 Od autorki:
Hej, w końcu udało mi się napisać ten rozdział;) Szczerze,nawet dobrze mi z nim szło.
Hm. Według mnie jest całkiem ok... c; Przepraszam za błędy,ale jestem strasznie zmęczona i nie mam siły teraz sprawdzić. 

KOMENTARZ=WIELKA MOTYWACJA

wtorek, 23 września 2014

Chapter X

Miałam nadzieje, że uzyskam od nich jakąś odpowiedz. Może raczej od Damon'a. Czekaj chwila..wampiry mają duża wiedzę o aniołach. Może one będzie wiedział co się, że mną stało.
-Niall, możesz zostawić mnie sam na sam z Damonem? -zapytałam go, a on z zrezygnowaną miną przytulił mnie i wyszedł nic nie mówiąc.
-Wiesz dużo rzeczy o nas, prawda? -zwróciłam się do chłopaka.
-No tak, a coś się dzieje? Pamiętaj mi możesz powiedzieć wszystko. Zawsze będę próbował Ci jakoś pomoc. Tylko muszę wiedzieć co cie dręczy.-W tej chwili nie wiedziałam co mu powiedzieć. W sumie nie powinnam ukrywać nic przed nim, ale nie wiem czy mu się spodoba nagła zmiana mojego zachowania.
-Wtedy na ulicy coś mnie opętało jak tylko Stefan przyszedł. Nie wiem co to było, ale na pewno nie ja. Na lekcji też było to samo, lecz nikt niczego nie zauważył. Damon, boje się.-Powiedziałam tuląc się do chłopaka. On nic się nie odzywał. Wyglądał jakby nad czymś myślał.
-Tego się właśnie obawiałem. Pamiętasz tą różę co Ci dałem? Ona nie tylko przywraca pamięć, ale też jest możliwość, że przyspiesza rozwój twojej magii. Właśnie po przez takie wybuchy. Magia polega głównie na umiejętności jej kontrolowania. No jak widzę, rodzice nie nauczyli cię jeszcze tego, więc chyba ja będę ci musiał w tym pomóc, albo w najgorszym wypadku będę musiał z tobą zerwać.-Mówił, a ja słuchałam z zaciekawieniem, lecz kiedy tylko zrozumiałam, że znowu mogę go stracić od razu się opamiętałam.
-Nie, tym razem nie pozwolę Ci tak po prostu odejść! Nie teraz kiedy cie najbardziej potrzebuje! Naucz mnie tego i wszystko się ułoży!-Krzyczałam jak jakaś histeryczka.
-Ja też nie chce cię stracić, ale musisz się uspokoić. Histerią tu nic nie wskóramy. Jutro zaczniemy naukę, a teraz chodź, położysz się spać. Jesteś wymęczona.-Powiedział to, pomagając mi wstać. Poszliśmy do mojego pokoju i od razu pierwsze co zrobiłam to szybko położyłam się do łóżka. Damon usiadł koło mnie, łapiąc przy okazji moją dłoń. Zawsze mnie do uspokajało.
-Spij dobrze skarbie. Ja jutro przyjdę i pomogę ci się uczyć. Dobrze.-Powiedział po czym delikatnie swoimi ustami musnął kącik moich ust. Nie chciałam, żeby szedł. Chciałam żeby został. Lecz nie zdołałam nic powiedzieć, a odpłynęłam w Krainę Morfeusza..
****
Obudził mnie jakiś hałas w pokoju. Na początku myślałam, że Damon wrócił, więc dalej poszłam spać...
Kiedy nagle spadło coś ciężkiego na ziemie z wielkim hukiem, ze strachu szybko podniosłam się z łóżka. Lecz to co tam ujrzałam 'wmurowało mnie w ziemie'
-O królewna się obudziła.-Powiedział Harry zbliżając się do mnie-A gdzie masz swoich trzech krasnoludków?
-Czego chcesz?!-byłam przerażona i kompletnie nie wiedziałam co mam robić.
-Chce tylko porozmawiać..-Jego głos sprawiał, że włosy same się jeżyły na głowie.
-No dobrze, ale się cofnij.-Próbowałam pokazać, że też potrafię być odważna, ale jak dotąd tego nie widać.
-Nie bój się mnie. Nie mam zamiaru cię skrzywdzić. Przynajmniej teraz.-Kiedy to wypowiedział, wielka kula stanęła mi w gardle.
-Wcale się nie boję.-Próbowałam skłamać, ale jak widać on się nie nabrał.
-Dobrze, jak się nie boisz do przybliż się- Powiedział z cwaniackim uśmieszkiem. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam się do niego przybliżać.-Słuchaj, może na początku w ciebie zwątpiłem, ale teraz coś czuje, że jeszcze coś ciebie wyrośnie. Dobrze wiem, że twój dzisiejszy wybuch to nie przypadek.
Możesz się oszukiwać, że jesteś dobra. Stajesz się jedną z nas, a  my trzymamy się razem. -Chciałam zaprzeczyć, ale nie mogłam nic powiedzieć. Tak jakby tamto co było we mnie w czasie 'bójki' znowu we mnie weszło i kontrolowało każdy mój ruch, każde moje słowo.-Sama widzisz, nie potrafisz nawet zaprzeczyć. -Powiedział i znikł, a ja przez jakieś 10 minut stałam i analizowała to co powiedział.
-A może on ma racje? -zapytałam sama siebie na głos. -A co jeśli się myli i jestem dobra?
-Błagam Cię, Holly! Chyba nie wierzysz takiemu błaznowi co świata poza czubkiem własnego nosa nie widzi!-odezwał się głos w mojej głowie, który zaczyna mnie już denerwować. Gdzie on jest kiedy na prawdę go potrzebuje?! No ale w sumie ma trochę racji.
-Dobra jutro o tym pomyślisz. Ciekawe co z Amy..NO WŁAŚNIE AMY! Przecież ona nie wie, że jestem aniołem! O boże...-Szybko wzięłam telefon i schowałam go w kieszeni spodni. Zeszłam po schodach i nie patrząc na nic wybiegłam z domu i kierowałam się do Amy. Na szczęście właśnie wychodziła ze swojego domku.
-Amy, czekaj!-Szybko do niej pobiegłam..
-Kim ty w ogóle jesteś? -zapytała bez owijania w bawełnę, a ja poczułam pustkę, tak jak bym już ją straciła.
-Twoją przyjaciółka...
-Raczej byłą przyjaciółką. Przez cały czas mnie okłamywałaś. Jeszcze śmiesz się nazywać moją przyjaciółką? Nie rozumie cię. Ja bym Ci od razu coś takiego powiedzieć, ale nie ty wolałaś mnie całe życie okłamywać? Nie chce Cię znać.-powiedziała a po moim poliku poleciała jedna samotna łza-Nawet nie wiem czym w ogóle jesteś. Na pewno nie moją przyjaciółką, ani człowiekiem.
-Proszę daj mi chociaż to wyjaśnić.Błagam!
-Ona wzruszyła ramionami- Proszę..
-Hmm, no dobra-Powiedziała, a mi spadł kamień z serca. Nie będę kłamać.Bałam się, ale także poczułam wielką ulgę.
-Amy, już od dawna chciałam Ci powiedzieć całą prawdę, ale się bałam. Bałam się, że stracę przyjaciółkę. To co dzisiaj widziałaś to nie była ja, tylko zło,które mnie opętało. Dopiero uczę się to kontrolować. Uwierz mi, zawsze chciałam być taka jak ty. Normalna. Nic nie poradzę, że się taka urodziłam. Wiem, mogłam ci powiedzieć. Nie wiesz jakie to uczucie być inną. Proszę. Musisz mi uwierzyć.-Cały czas w moim głosie można było usłyszeć histerię. Na prawdę się bałam. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Od dziecka trzymaliśmy się razem. Spędzaliśmy całe dnie wspólnie.
-Nie wiem. Daj mi czas, muszę sobie to wszystko poukładać.-Powiedziała po czym odwróciła się i miała iść...
-Louis, Zayn, Harry, Liam i Niall też są aniołami. Mój chłopak Damon jest wampirem,a tamten,którego widziałaś na ulicy i z kim się ''biłam'' to Stefan brat Damon'a.-Powiedziałam po czym ''teleportowałam'' się do domu.....
Amy.
Nie wiem co mam myśleć. MOJA PRZYJACIÓŁKA JEST ANIOŁEM! Całe życie mnie oszukiwała. Cały czas. Ja mówiłam jej wszystko. Nie miałam żadnych tajemnic przed nią, a ona coś takiego.
Nie chciałam z nią gadać, więc odwróciłam i już miałam iść, ale zaczęła coś mówić.
-Louis, Zayn, Harry, Liam i Niall też są aniołami. Mój chłopak Damon jest wampirem,a tamten,którego widziałaś na ulicy i z kim się ''biłam'' to Stefan brat Damon'a.-Odwróciłam się by coś powiedzieć, ale już jej nie było. Znikła.
-Al.e jak to?-otworzyłam usta, ale po chwili ponownie je zamknęłam-I dlaczego ja się jeszcze dziwie? -Wzięłam głęboki wdech i wydech to trochę mnie uspokoiło.


środa, 20 sierpnia 2014

Chapter IX

 Słowa Jade zastanawiały mnie przez dłuższy czas. Ciekawe o co jej chodziło. Cały czas analizowałam te słowa w głowie. Nie rozumie o kim ona mówi. Pewnie chodziło jej o Louis'a albo kogoś z jego paczki. Nie, stop, teraz nie myśl o niczym. Patrzyłam się na sufit. Coś mnie w nim zaintrygowało..
 Przypomniało mi się o tym, że mama mówiła coś o Niall'u, że tu był. Hmm, sięgnęłam po telefon...
 Coś czułam, że już nie zasnę, więc zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Zwykłe płatki czekoladowe zawsze mi wystarczały. Nie lubiłam jeść za dużo, ani za mało. Jak skończyłam włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki i poszłam na górę się przebrać. Dzisiaj ostatni dzień w szkole. Założyłam to. Po czym zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z domu. Zanim jednak wyszłam założyłam czarną skórzaną kurtkę i cieplejszą czapkę. Gdy byłam za progiem niezauważalnie zamknęłam drzwi i zaczęłam się kierować w stronę szkoły. Zimny powiew wiatru sprawiał, że dreszcze przechodziły po całej mojej skórze mimo, że miałam na sobie ciuchy. Ulice była prawie puste. Tylko niekiedy jakaś zakochana para szła trzymając się za rękę i obściskując. Co się dziwić. Jest jakieś 20 po piątej i to w piątkowy poranek. Przechodząc koło parku zauważyłam znaną mi osobę. Nie byłam pewna, ale zdawało mi się, że to był Damon. Czekaj. Co on by tutaj robił? No tak. Co może wampir robić w parku o 5 rano. Na pewno, to któryś z chłopaków robi  sobie ze mnie jaja. Tylko skąd mogli by wiedzieć, że go znam? Dobra Holly idź dalej nie zważając na niego uwagi.
-Holly?-usłyszałam za sobą ten sam melodyjny głos i trwałą w nim chrypkę-Boże, dawno się nie widzieliśmy!-krzyknął i od razu poczułam te same silne ramiona co kiedyś.Bez żadnych niepewności  poznałam, że to on i wtuliłam się w niego.
-Siema, hmm. czekaj mam jedno pytanie.-Pokiwał twierdząco głową na znak, że słucha.-Na pewno jesteś Damon'em? -Nie wierzę, że to powiedziałam. Wyszłam na kompletną idiotkę. Gdy zaczął się śmiać  na moich chłodnych polikach pojawiły się jeszcze większe czerwone plamy.
-Skarbię, jasne że, to ja.-Kiedy poczułam smak jego ust. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że to on. Tych ust nie dało by się podmienić. Poczułam to samo ciepło w środku co kiedyś.''Stara miłość nie rdzewieje''
Usłyszałam stary głos mojej babci. Powiedziała  mi to jak miałam parę lat.
 Kiedy oderwaliśmy się od siebie. Nie mogliśmy złapać oddechu.-Teraz wierzysz, że to ja?
-Tak. Nic się nie zmieniłeś.-Powiedziałam z wielkim uśmieszkiem na twarzy.
-Hah, ale ty za to bardzo. Opowiadaj co u ciebie.
 -Po tych słowach uśmiechnął się szeroko, a w jego czekoladowych tęczówkach pojawiły się takie same iskierki jak dawniej. Nagle jak mgła w mojej głowie pojawiła się każda spędzona z nim chwila. Najpiękniejsze 3 lata w moim życiu.
-To co zawsze. Co ty właściwie tutaj robisz? przecież wyjechałeś z rodziną. -Powiedziałam i chciałam się kierować do szkoły, ale nogi nie chciały się ruszyć. W sumie cała nie mogłam się nigdzie przenieść. Czułam się jakbym była zawiązana w supeł stworzony przez jego obecność.
-Nie mogłem już znieść tego, że jesteś tak daleko.-Powiedział po czym ponownie zatopił się w moich ustach.
-A co z Louisem?-usłyszałam jakiś głos w głowie, ale go zlekceważyłam. Teraz ważny był jedynie Damon.
-Nie, nic się nie zmieniłeś. -Uśmiechnęłam się.- Muszę iść do szkoły, więc może później pogadamy. Mam straszne zaległości i nie chce mieć jeszcze więcej.-Zawahałam się, nie wiem po co ja mu to w ogóle mówię.
-Chodź, odprowadzę Cię.-Powiedział i złapał mnie za rękę. Po czym ruszyliśmy w stronę 'domu wiedzy'
 Całą drogę gadaliśmy i śmialiśmy się jak to kiedyś. Na pożegnanie pocałowałam go i weszłam do środka. Gdy byłam przy szkolnych szafkach zauważyłam, że cała grupka aniołków siedziała już w szkole. Nie zważając na nich poszłam do szafki.
-Czekaj!-Usłyszałam głos, a raczej krzyk Damon'a. Jak to wampir, błyskawicznie znalazł się przede mną i dał mi białą różę owiniętą czerwoną wstążką z przyklejonym serduszkiem na środku.-pamiętasz? 'teraz mogę już odejść spokojnie.Wiedząc, że jesteś bezpieczna. Mimo smutku pozbierasz się i dobrniesz do spełnienia marzeń nie patrząc na przeciwności losu, a gdy ponownie się spotkamy będziesz szczęśliwa''- Czułam jak oczy mi na chwilę zabłysły. Miałam na chwilę latarkę w oczach. Co się dzieje?! Spojrzałam na kwiatka. Podnosząc głowę lekko się uśmiechnęłam.
-Jakbym mogła zapomnieć najgorszy dzień w moim życiu.-Powiedziałam sarkastycznie z uśmiechem na co mnie pocałował.
-Widzimy się później.-Powiedział i zaczął się kierować w stronę drzwi.
-Okay.-Powiedziałam szeptem i powąchałam tego wyjątkowego kwiatka. Nie zważając na to, że chłopaki nadal się na mnie gapiom poszłam do swojej szafki i 'wyczarowałam' szklankę z wodą dla mojej małej pamiątki i włożyłam ją do środka, wyjmując przy okazji książki. Zamykając szafkę spojrzałam na Amy, która zdążyła już dojść do mnie.
-Hejka.-Powiedziałam jakby nigdy nic się nie stało.
-Boże, dziewczyno ty to masz szczęście. Na mnie to żaden przystojniak nawet nie spojrzy, a ty. Jakbyś była magnezem. JAK TY TO ROBISZ?! -Krzyknęła  Oburzona.Czasem zdaje mi się, że opiekuje się małym dzieckiem. Nie chciało  mi się z nią gadać ani z nikim, więc spojrzałam na nią i po prostu sobie poszłam.
Wiem marna ze mnie przyjaciółka,ale co zrobić.
W sumie...Szkoda, że Damien nie chodzi z nami do szkoły...
-Powiedziałam coś nie tak? -Zapytała skołowana.-Co jej jest? -Teraz zwróciła się do chłopaków, a raczej Niall'a.
-Sam chciałbym to wiedzieć. -Powiedział zdziwiony moim zachowaniem. Kto by nie był? Zawsze taka byłam przy Damien'ie. Sprawiał, że budziła się moja kobieca strona. Czasami nawet nie patrzyłam na dobro i stawałam się taka jak inne wampiry. Zła. Lecz, to przeszłość. Nie mogę się poddać. Dobro teraz jest najważniejsze. Nie mogę się zmienić. Nie teraz. Nie mogę być jak Harry, Zayn i Louis.Chociaż to mogło by mnie zbliżyć z Louisem. Nie myśl o Louisie. Kocham Damien'a. Byłam już przy klasie od Chemii. Przeszłam przez próg drzwi i usiadłam na swoim miejscu. Po chwili cała klasa siedziała przy ławce.Parę sekund później i Louis przyszedł siadając obok mnie. Niestety nic się nie zmieniło. Pisałam coś w zeszycie kiedy nauczycielka zaprosiła mnie na środek. Jak kazała, tak też zrobiłam.
-Dasz radę odpowiadać mimo tak długiej nieobecności? -zapytała się mnie jakby myślała, że jestem jakaś upośledzona. Znaczy po jej głosie można było to poznać.
-Mogę spróbować.-Powiedziałam wywracając oczami. Przez 10 minut zadawała mi pytania, a ja po prostu jakby nigdy nic odpowiadałam. Jakbym była jakimś jasnowidzem. Wiedziałam wszystko. Dlaczego? Proste. Kiedy wampir zrywa z Aniołem po przez danie mu białej róży, ona sprawia, że Anioł zapomina o istnieniu osoby, która mu to dała. To trwa przez okres 'życia' tego kwiatka, ale gdy osoba o której się zapomni( w tym wypadku Damien) ponownie da Ci w prezencie tą samą różę i wypowie te same słowa automatycznie sprawia, że to wszystko powraca, a z tym wszystkim przez najbliższy tydzień albo dwa tygodnie zna się odpowiedzi na każde zadane przez ludzi pytania. Dlatego właśnie znam na wszystko odpowiedź. Najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że żaden z Aniołów nie wie, że tak można.Tylko ten, który jest z wampirem, ale mało takich jest.
-Dobrze nie mam więcej pytań. Mimo tak wielkiej nieobecności znasz na wszystko odpowiedzi. Poddaje się. Masz 6 i wracaj do ławki. -Uśmiechnęłam się zwycięsko i wróciłam do ławki.
-Jak ty to.. Skąd? ale?-pytała niedowierzająco Amy.
-Normalnie, za łatwe pytania dawała. Nawet dziecko by na nie odpowiedziało.-powiedziałam.Usłyszałam w moim głosie coś niepokojącego. Jakby coś opanowało mój sposób mówienia i poprawiło go nieco.
- W takim razie jestem dzieckiem. Nawet tego nie mieliśmy. A może ty jesteś jakąś czarownicą-powiedziała, a ja zwinnie się obróciłam i już miałam coś powiedzieć, ale poczułam jak ktoś mną włada. Coś mnie opanowało nie tylko w głosie, ale w całym ciele. Najgorsze jest to, że nie mogę tego czegoś powstrzymać.
-Nie jestem żadną czarownicą- 'powiedziałam' groźnie przez zęby. Raczej ten ktoś. Ja tak bym nie zareagowała nigdy. Sama na własne oczy widziałam jak moje tęczówki zaczynają jaśnieć. Szybko się odwróciłam i zasłoniłam twarz włosami. Będę miała przechlapane jeśli to zauważyła. Na szczęście zadzwonił dzwonek na przerwę, więc szybko jako pierwsza 'wybiegłam' z sali. Nie miałam ochoty na zbędne  pytania, więc jak najszybciej uciekłam na dach szkoły. Nikt raczej nie będzie mnie tutaj szukał. Na szczęście. Zwinnym ruchem ręki odsypałam sporą część śniegu na bok i usiadłam obok komina. W zasadzie było mi chłodno, ale po chwili ponownie to coś co mnie opanowało na lekcji zaczęło mnie ogrzewać od środka. 'To coś' to chyba jakże popularne zło. Tylko ja nie mogę być zła! Nie chce mieć czarnych skrzydeł jak dorosnę.
 Kolejna lekcja po Chemii to wychowawcza. Nie chciało mi się iść, ale zeszłam gdy zadzwonili. Mam nadzieje, że teraz nie będzie żadnych wybuchów.
 W końcu lekcje się skończyły. Dzisiaj było stanowczo dziwnie. na lekcjach nie chciało  mi się pisać notatek. Dlatego też szybkim ruchem i za pomocą mojej ''magii'' miałam pouzupełniane całe zeszyty. Nigdy nie używałam swoich mocy w szkole ani po za nią. Tylko raz kiedyś. Jeszcze nie jestem nauczona jak się nią obsługiwać. Rodzice mówią, że dowiem się tego jak skończę 20 lat. Pff. Chce teraz wiedzieć jak radzić sobie ze złem, a oni twierdzą, że nie jestem gotowa na takie wyzwanie. Właśnie szłam do domu myśląc o tym jacy są, że nie zauważyłam Amy, Nialla, Liama,  Zayna, Louisa i Harrego. Szli całą grupką za mną tak jakby mnie śledzili. Ani grama prywatności.Pff. Ja-poszłabym do nich i zaczęła jakąś gadkę. Ta druga ja-Najchętniej by ich zabiła.
-Holly! Czekaj!-Usłyszałam jakiś głos, który  nie był podobny do żadnej z tej szóstki, ani nawet to Damon'a. Nie chętnie się odwróciłam i gdy zobaczyłam Stefan'a od razu ta druga ja przejęła kontrole nad moim ciałem. Czułam jedynie jak ręce mi płoną. No świetnie. Dopiero co  malowałam paznokcie. Powinnam się martwić o swoje życie, a nie o paznokcie!-opamiętałam się w myślach.
 Nie wiem jak, ale moje ręce zaczęły się do siebie zbliżać. Kiedy się połączyły.  Poczułam jak coś wychodzi mi z pleców. Już po chwili stałam obok siebie. Jak spojrzałam przez szybę okna obok, byłam tak jakby niewidzialna. Zło opanowało mnie całą. To w ogolę możliwe? Stałam przyglądając się sobie. Nawet seksownie wyglądałam.  Krótkie czarne spodenki, bluzka na ramiączkach tego samego koloru, a za niej wystawały wielkie czarne skrzydła. Oczy miałam żółte. Na rzęsach miałam mocno czarny dusz. Długie, gęste wyglądają groźnie. Kreski zrobione eyelinerem i czarne cienie przyprawiają o dreszcze nawet ducha. Całą twarz podkreślają ciemne usta. Na włosach miałam czarne fale. -hmm, chyba zacznę się tak ubierać. Ładniej mi w czerni. Stefan też wyglądał ponuro. Czarne rurki, podkreślały jego chude nogi. Czarna skórzana kurtka dodawała mu męskości. Mu także oczy zmieniły kolor na żółty, a z zębów zrobiły się kły. Za nim stała cała gromada. Amy stała z otworzoną na maxa buziom, a oczy prawie jej wyleciały. Niall, Liam, Louis i Zayn także nie mogą dowierzać, a Harry stoi z wielkim uśmiechem na twarzy przyglądając się nam z zaciekawieniem. Gapiłam się ciągle na Louisa i nie zauważyłam, że obok mnie toczy się właśnie walka pomiędzy złem, a.. złem. Jedyne co zauważyłam to krew na nas obojgu. Po chwili ponownie byłam w swoim ciele. Nie zdążyłam nic zrobić, a poczułam ból i widziałam już tylko ciemność....Znowu widziałam siebie, ale teraz leżałam już normalnie ubrana. Tak jak przed przemianą.... Byłam nie przytomna.
-Co ty kurwa robisz?!-usłyszałam krzyk Damien'a. -Chciałeś ją zabić?!-podbiegł do niego i złapał za kurtkę unosząc go lekko nad ziemią.-Co cię napadło?! Jeszcze raz, a pożałujesz!-puścił go i teraz podszedł do mnie. Klęcząc, złapał moją twarz w ręce i jedną lekko poklepał żebym się obudziła...
  Po chwili zaczęłam odzyskiwać przytomność.Nie miałam siły, a całe ciało mnie bolało. Jakby przed chwilą mnie jakieś auto przejechało. Może nawet jakby cały dom na mnie spadł.
-Co się stało?-zapytałam słabo, nie wiedziałam co się dzieje dookoła mnie. Ta druga ja znikła. Wróciła ta miła i niewinna dziewczynka.
- Nic. Jak się czujesz?-usłyszałam ponownie ten sam głos.
-Nic nie pamiętam.-Skłamałam próbując usiąść. Mój słaby głos sprawił, że brzmiało to wiarygodnie.
-Spokojnie, jesteś bezpieczna.-Powiedział- A ty jesteś już skończony.-Zwrócił się do Stefana. -możesz wstać? -teraz zwrócił się do mnie
-Chyba tam radę.-Podał mi rękę  i pomógł mi wstać.
-Pomóżcie mi ją zanieść do domu.Proszę.-Poprosił i od razu Niall podbiegł i złapał mnie za drugą rękę. Po paru minutach byłam w domu. Pomogli mi usiąść na kanapie.
-Co się stało?- nadal dążyłam temat.Lepiej będzie dla mnie jak będę cały czas udawać.


Layout by Switch