Music

piątek, 28 lutego 2014

Chapter II




   3 września 2013 roku, godzina 8.00

''Życie zadaje ciosy, po których padam na kolana, wstaje, idę, uczę się na własnych ranach''

      Stałam przy swojej szafce jednocześnie wyciągając książki do geografii. Cały czas zastanawia mnie to, jak chłopak tak szybko znalazł się przy mnie i co robił w moim śnie? A może to nie był sen? Przecież wiedziałabym, gdyby był to sen!
   Szybko znalazłam się w wyznaczonym miejscu  i usiadłam w swojej ławce, wyciągając słuchawki. Puściłam swoją ulubioną piosenkę czekając na nauczyciela. Byłam tak skupiona na tekście, że nie zauważyłam kiedy chłopak przyszedł, a za nim wykładowca. Dopiero w połowie lekcji skapnęłam się, że już zaczęliśmy. Wyjęłam słuchawki i kopnęłam krzesło Amy. Cicho jęknęła, ale na szczęście nikt nie usłyszał. Chyba...
-Co jest?-odwróciła się do mnie.
-Em, pożyczysz mi zeszyt?-uśmiechnęłam się do niej blado.
-Co się z tobą dzieje, Hol? -wzięła zeszyt i mi go podała. -Śpiąca królewna.-Prychnęła.
-Dziękuję-szybko szepnęłam, ale nie kontrolowałam się w stu procentach, więc brzmiało to zbyt melodycznie.
Zaczęłam przepisywać zeszyt z nadzieją, że jednak nikt tego nie usłyszał.

     3 września 2013 roku, godzina 13:30 

 ''Życie ciągle zaskakuje, a ty nie wiesz kiedy przyjdzie do ciebie to ubłagane szczęście'' 

      Została jeszcze tylko jedna lekcja, a mianowicie Matematyka. Jak ja jej nienawidzę. Miałam ochotę z niej uciec, ale niestety nie mogę. Mama by się tylko wściekła, a ja zrobiłabym sobie kłopotów jako anioł. Westchnęłam i weszłam do klasy. Tak czy siak nic nie zapamiętam z lekcji, ale przynajmniej będę miała tą obecność. Nie wiem dlaczego, ale jakoś na wszystkich lekcjach jestem nieprzytomna, i pomimo, że się staram i tak nic nie mogę z nich wynieść.
-Holly, wszystko okej?-usłyszałam zatroskany głos blondyna. Miło, że się tak martwił. Mimo, że znaliśmy się od trzech dni, Niall był dla mnie kimś ważnym. Może było to surrealistyczne, ale czułam tak, jakby łączyła nas jakaś więź. W końcu on jest aniołem, tak jak ja. I Louis. -Holly?
-Hm? Coś się stało? -zapytałam zdezorientowana po chwili, zdając sobie sprawę, że zapomniałam mu odpowiedzieć.
-Nic, ale dziwnie się zachowujesz-westchnął.
-Pogadamy, gdy będziemy sami, dobrze?-pogłaskał mnie po policzku.
-Dobrze-uśmiechnął się i poszedł do swojej ławki, ustępując tym samym miejsce Louisowi.
Nawet nie wiem kiedy klasa się zapełniła i nauczyciel wszedł do klasy.
Za wszelką cenę starałam się skupić na lekcji, ale co chwila coś mnie rozpraszało. Pukanie paznokciami o blat ławki, pstrykanie długopisami, drobinki kurzu w powietrzu...
-Holly!-ożywiłam się na rozzłoszczony głos nauczycielki. Spojrzałam się w jej stronę. -To moje pierwsze ostrzeżenie i tylko za karę idziesz do odpowiedzi, ale jak jeszcze raz zauważę, że mnie nie słuchasz pójdziesz do dyrektora!-krzyczała. Jakby normalnie nie mogła powiedzieć.-No rusz się do tablicy.-Zmroziła mnie wzrokiem. Ups.
     Pani Roberts zadała mi trzy zadania, które musiałam zrobić na tablicy. To nie było w moim stylu. ponieważ wszystkie prace domowe, które zadawała robiłam z komputerem i włączonym internetem. Starałam się skupić i w mojej głowie pojawił się obraz, który od razu zaczęłam przepisywać białą kredą.

~*~

 -Dobrze?-zapytałam się nauczycielki po chwili, a ona zaczęła sprawdzać.
-Wszystko dobrze, zero błędów przy obliczeniach i wyniku. Upiekło ci się-powiedziała, po czym pisała coś w dzienniku.
-No ale co ja takiego niby zrobiłam, że mi się upiekło?-oburzyłam się zapominając o zachowaniu. Gratuluje rozumu Holly!
-Nie słuchałaś. To wystarczy. Usiądź, albo pisz kolejne zadanie-spojrzała się, aby zobaczyć co chce zrobić. Znowu wpisała coś do dziennika.
-Ja nie rozumiem matematyki-odburknęłam siadając posłusznie na miejsce.
-Właśnie widzę-odpowiedziała sarkastycznie. Świetnie dopiero trzeci  dzień szkoły. Zrezygnowana usiadłam na swoim miejscu przy Louisie.
-Możemy razem się uczyć, matematykę akurat rozumiem-usłyszałam głos Nialla, który siedział tuż za mną.
-No ale kiedy?-uśmiechnęłam się do niego. Byłam teraz twarzą w stronę Louis'a, przez co mogłam z ukosa na niego spojrzeć.
-Może dzisiaj wpadnę? pasuje?
-Spoko, akurat nikogo nie będzie, znowu-westchnęłam i odwróciłam się w stronę tablicy. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale dzwonek był szybszy. Spakowałam się i szybko poszłam zanieść rzeczy do szafki.
-Czekaj!-usłyszałam kogoś, jak już chciałam wyjść z tego budynku.
-Trzeba było mówić, to bym na ciebie poczekała przed klasą-powiedziałam, jak blondyn był już przy mnie. Wyszliśmy i kierowaliśmy się do mojego domu.

   3 września 2013 roku, godzina 16:20 

   ,, (...)Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.''

     Od dwóch godzin chłopak próbuje mnie nauczyć matematyki, ale za żadną cenę mu to nie idzie.
-Nigdy tego nie zrozumie- westchnęłam opierając się zmęczona o Niall'a.
-Ale przynajmniej się starałem-odparł dumnie. Uśmiechnęłam się. Było mi bardzo wygodnie.
-Niall?-zapytałam trochę skrępowana. Nie byłam pewna czy mu o tym mówić.
-Hmm?-ułożył się wygodniej, opierając swoją głowę o moją.
-Dzisiaj na lekcji. Kiedy tak stałam przy tablicy i miałam zacząć pisać...-zrobiłam pauzę zastanawiając się jak ułożyć słowa, aby dały logiczną całość.-Przed oczami pojawił mi się obraz z tym rozwiązaniem,
-Ty sama go nie zrobiłaś? Jesteś pewna?-podniósł się tak, by spojrzeć mi w twarz.
-Przecież sam widziałeś, jak mi idzie-zaśmiałam się.
-Racja, racja-zamyślił się.-Czyli ktoś musiał ci podesłać rozwiązanie. Ale który z nich chciał ci pomóc?
-Zayn na pewno by mi pomógł.
-Ale go dzisiaj w szkole nie było. Dobra nie ma co się nad tym zastanawiać. Obejrzymy coś?-uśmiechnęłam się szeroko na tą myśl.
Szybko i najciszej jak umiałam zeszłam na dół po swojego laptopa i wróciłam z nim. Usiadłam tak samo jak wcześniej z głową opartą o tors chłopaka.
-Halloween?-zapytałam.
-Może być-włączyłam film.
Nawet nie minęło dwadzieścia minut, a zasnęłam. Jedyne co słyszałam do krzyki w głośnikach i nagły wybuch śmiechu u Niall'a, jednak się tym nie przejmowałam. Przy nim czułam się dziwnie bezpiecznie.

  4 września 2013 roku, godzina 05:23

      
,,-Na pustyni jest się trochę samotnym.
-Równie samotnym jest się wśród ludzi.''





    Obudziły mnie promienie słońca, które  wdarły się do mojego pokoju przez odsłonięte okno. Nie chętnie wstałam i powędrowałam do swojej szafy, z której wyciągnęłam ciuchy. Poszedłam do łazienki, aby ubrać się w wyznaczone ciuchy:
Uczesałam włosy w wysokiego, luźnego koka, po czym umyłam zęby i wyszłam z pomieszczenia.

Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek.                 Że co? Nawet 6 nie ma.
Zrezygnowana wzięłam swój telefon i wyszłam z domu bez śniadania. Chodziłam tak po ulicach z jakieś półtorej godziny. Spojrzałam na zegarek, nie myliłam się. Jest 7:23. Zaczęłam się kierować do szkoły. Jak już stałam przed budynkiem niechętnie weszłam do środka. Pustka. Spodziewałam się tego, lekcje zaczynają się dopiero za godzinę.



               Skierowałam się do swojej szafki. Wzięłam z niej mój szkicownik i ołówek. Usiadłam na podłodze i zaczęłam rysować. Po krótkiej chwili skończyłam mój Rysunek. Nie miałam talentu co do rysowania i raczeń nigdy nie będę go miała. Lecz za to Amy była pod tym względem wręcz idealna. I nie tylko. Jest najlepszą uczennicą, z łatwością uczy się języków obcych, cudownie śpiewa. Czego się nie dotknie-robi to perfekcyjnie.
Bardzo często się uśmiecha i cieszy z życia. Ma całkiem dobre powodzenie u chłopaków, ale jej jedyną rzeczą. która jej nie szła to sport.

      Zauważyłam, że Louis stoi przy swojej szafce, koło mnie. Jednak odrzuciłam od siebie chęć, aby spojrzeć w jego oczy, albo chociaż się z nim przywitać, żeby usłyszeć jego niski, zachrypnięty głos.
Chociaż było to trudne, to zignorowałam go i skupiłam swoją uwagę na rysunku. Gdy skończyłam moje drobne poprawki, spojrzałam na zegarek. 7:42
Westchnęłam.
Do lekcji zostało sporo czasu, więc postanowiłam pójść się jeszcze przejść.
Nie opłaca mi się tu siedzieć godzinę, więc wzięłam z kąta mojej szafki strój na w-f i spakowałam go do mojej torebki. Widziałam jak chłopak mnie obserwuje, ale nie za bardzo mnie to interesowało. Szybko wybiegłam ze szkoły i kierowałam się do opuszczonej fabryki, oddalonej tylko o pięć kilometrów. Strasznie mało osób wie, że ona jeszcze istnieje, więc mamy tutaj spokój. Ludzie myślą, że została już wyburzona albo zamieszkują ją bezdomni i alkoholicy. Jednak to nie prawda. Tam przychodzimy tylko żeby potańczyć lub posiedzieć w swoim towarzystwie. Czasami uciekałam z lekcji, aby spotkać się z Eric'em. To właśnie on uczy mnie tańczyć od dwóch lat.
Nawet Amy nie wie, że tutaj przychodzę. 
 Kilka minut później byłam na miejscu i nie myliłam się. Był tutaj i siedział przy ścianie.
-Cześć-rzuciłam na przywitanie i usiadłam obok niego.
-Siema mała, dawno cię nie widziałem-uśmiechnął się szeroko.-Niech zgadnę...Urywka z lekcji?-podał mi miskę z czipsami, pokiwałam głową biorąc parę.
-Można tak powiedzieć. Wstałam dzisiaj po piątej i nie miałam co robić. Myślałam, że jak do szkoły pójdę szybciej mi czas minie, ale jednak nie. Więc przyszłam tutaj-wyjaśniłam, biorąc kolejną garść.
-Idź się przebrać, bo raczej w tych ciuchach nie chcesz tańczyć. Ja włączę muzę-wstał, biorąc mnie pod rękę żebym razem z nim się podniosła.
-Dobra ja już gotowa-powiedziałam wychodząc i rzuciłam swój plecak na ziemie koło ściany. Po chwili zaczęliśmy się uczyć nowej choreografii.

Po około trzech godzinach rzuciliśmy się zmęczeni na podłogę.
-Dobra jesteś-powiedział już padnięty.- chcesz może dołączyć do naszej grupy tanecznej?
-Hmm. Jasne. Pod warunkiem, że nikt z moich znajomych się o tym nie dowie-stawiłam mu warunek.
-Spoko, to chodź. Mamy za godzinę próbę-zdziwiłam się, że jeszcze musimy tańczyć, ale tylko westchnęłam podnosząc się z podłogi. Wzięłam swoje rzeczy i z razem z Eric'em wsiedliśmy do jego auta. Po 20 minutach byliśmy już przed wielkim budynkiem znanym mieszkańcom jako 'szkoła taneczna najlepsza w kraju'. Eric zaprowadził mnie do jakieś sali i podszedł do kogoś. Kilka sekund później wrócił do mnie.
-Dzień dobry dzieci. Wasz kolega Eric przyprowadził do nas nową tancerkę, Holly-przedstawił mnie .-Chodź, już zaczynamy. Eric ci później powie co i jak.-Dodał i zaczęliśmy ćwiczyć nowe kroki.

 4 września 2013 roku, godzina 14:12

      ''Nie przejmuj się co inni o tobie myślą. Żyj swoim życiem. Rób to co kochasz. Nie słuchaj innych tylko siebie.''

  Kiedy skończyliśmy, poszłam się przebrać. Przed przebieralnią czekał na mnie już gotowy Eric.
-Dziękuje-uśmiechnęłam się najlepiej jak umiałam.
-Nie ma za co-odparł i wziął moją torbę.
Zaczęliśmy się kierować do wyjścia. Odszukaliśmy na parkingu jego samochód.
-I jak minęły ci wakacje?-zapytał odpalając silnik. Westchnęłam. Wiedziałam, że się kiedyś o to zapyta.
-Przesiedziałam cały ten czas przed komputerem i nadal szukałam jakiś informacji. Dowiedziałam się wiele o wilkołakach!-udałam fascynacje, a on się zaśmiał. Chciałabym mu powiedzieć, dlaczego interesują mnie takie rzeczy, jednak nie mogę tego zrobić. Po za tym byłoby to nie fair w związku z Amy.-A tobie jak zleciał czas?
-Przesiedziałem wakacje w fabryce. Po jakimś czasie przestałem nawet wracać do domu. Może czasami było strasznie, ale sama zrozum. Nie mam do czego wracać-zaśmiał się, skupiając się na drodze.
Złapałam go za dłoń, aby dodać mu otuchy.
-Wystarczyło zadzwonić, napisać. Przyjechałabym do ciebie-zapewniłam.
-Dziękuje, zapamiętam. To gdzie mam cię zawieźć.
-Pod szkołę jeżeli można. Zaraz kończy mi się W-f, więc poczekam na Amy, albo na Niall'a.
-Niall'a? -zdziwił się.
-Nowy uczeń w klasie, kolegujemy się-odparłam, a on stanął przed wejściem do szkoły.-Moja mama kazała mu mnie pilnować.-Poskarżyłam się.
-Czyli ja nie jestem w stanie się tobą zaopiekować?-droczył się ze mną.
-Według mojej mamy, nie-westchnąłem.
Wielka szkoda. Mógłby wtedy u nas zamieszkać.
-Co tak szybko?-jęknęłam kiedy pierwsi uczniowie opuszczali mury szkoły ciesząc się wolnością.-Cześć.-Pożegnałam się i wysiadłam z auta. Usłyszałam cicho; trzymaj się. I po chwili odjechał.

 Amy z Niall'em stali zaskoczeni i przyglądali się mi uważnie.  Czyli to ja musiałam odezwać się pierwsza...
-Cześć!-pomachałam im.
-Kto to był?-spytał chłodno chłopak.
-Czemu mi nie powiedziałaś?! Ile to już trwa? -zafascynowała się Amy.
-Spokojnie, nie wszyscy na raz. To tylko bliski przyjaciel-podniosłam ręce w geście obronnym.
-Eh, szkoda. No nic, to ja muszę lecieć-pożegnała się z nami i pobiegła w kierunku domu.
Kiedy spojrzałam na Niall'a, zauważyłam, że Louis z chłopakami nam się przyglądają.
-No to co, zostaliśmy sami!-klasnęłam w ręce. -Jakieś opcje?
-Może wspólne ugotowanie pysznego obiadu?-zaproponował, a mi na znak tego, że się zgadzam, zaburczało w brzuchu. Zaśmialiśmy się, po czym ruszyliśmy do mojego domu.


 4 września 2013 roku, godzina 14:58

 ''Miłość to wolność, czasem tego nie rozumiem, i zamiast poddać się emocją udaje, że nic nie czuje''

         Razem z blondynem robiliśmy planowany od prawie godziny obiad. Nie wychodziło nam to za dobrze, ponieważ każde z nas miało inne zdanie na temat jak ugotować spaghetti. Według mnie powinno być z warzywami, a dla niego powinno być samo mięso z sosem oraz makaronem.
-Tak to nigdy nie wyjdzie-pokiwałam przecząco głową.
-Zamówię pizze, tak będzie najlepiej-odparł wybierając numer i po chwili oboje siedzieliśmy na kanapie. Przeglądałam kanały, ale nic ciekawego nie było.
-Jak minął ci dzień?-wyciągnął mnie z transu. Poczułam, że bawi się moimi włosami. Ufałam mu, jak nikomu innemu. Może to ta więź, a może to, że jest aniołem? Sama nie wiem.
-Spędziłam cały czas z Eric'em na próbie. Później zapisał mnie nawet do szkoły tanecznej-uśmiechnęłam się sama do siebie.-Ale nic nikomu nie mów, że tańczę. Nie chce, aby ktokolwiek wiedział.-Dodałam szybko.
-Dobrze skarbie-zatrzymał się na chwile.-Znasz Zayn'a, Louis'a i Harry'ego-zaśmiał się.- Ale został jeszcze jeden anioł, który doszedł. Liam. Jest od dziecka moim przyjacielem.-Spojrzałam się na niego kiedy przestał.-On też tańczy. Moglibyście stworzyć na prawdę świetny duet.-Skończył.
-Zastanowię się nad tym-obiecałam.
-Dzisiaj na wf-ie trener zapisywał chętnych na międzynarodowe zawody taneczne. Według mnie powinnaś się zgłosić.
Przez chwile patrzyłam mu w oczy.
-Porozmawiam z Eric'em na ten temat-odparłam po chwili i włączyłam jakąś komedie.

wtorek, 25 lutego 2014

Chapter I

,, Czy anioły widzą też światło zakryte za chmurami?
Czy doceniają każdy nasz najmniejszy drobiazg?''



     3 września 2013 roku, godzina 03:03

     Cichy dźwięk uderzających o mój parapet kropli deszczu, połączony był z pięknymi, jasnymi błyskawicami, które bez celu błądziły po zatłoczonym w czarnych chmurach niebie. Oznacza to, że nadeszła burza.
Próbowałam ponownie zasnąć lecz światło, które przedostawało się przez  moje okno nie pozwalało mi na to. Niechętnie wstałam z miękkiego łóżka, podchodząc, aby je zasłonić. Jednak zaintrygowało mnie, że w ogrodzie przed moim domem ktoś stał. Był to chłopak podobny do tego, którego widziałam na rysunku, tylko ten nie miał wielkich czarnych skrzydeł.
Wzięłam pierwszą lepszą bluzę i wsunęłam ją błyskawicznie na siebie. Zeszłam bezszelestnie na dół i wyszłam przed dom.
-Coś się stało?-zapytałam podchodząc coraz bliżej. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, ponieważ dookoła panował mrok.
-Ty się mnie nie boisz-stwierdził, a ja usłyszałam niską barwę jego głosu. Skądś ją rozpoznawałam.
-Louis?-szepnęłam.
-Wiedziałem, że coś ukrywasz-powiedział bardziej do siebie, niż do mnie.
     Nagle wszystkie światła pogasły i dookoła mnie panował już zupełny mrok. Próbowałam się przyjrzeć, ale jedyne co widziałam to czerń. Po chwili jasna błyskawica oświetliła ciemne niebo, ale jego już tutaj nie było. Ogarną mną niepokój.
Jak najszybciej pobiegłam do swojego pokoju. Trzęsącymi dłońmi zamknęłam drzwi na klucz i jak najszybciej wskoczyłam do łóżka.
Nigdy w życiu nie czułam takiego czegoś.  Co to za uczucie?
   Strach.


 3 września 2013 roku, godzina 08:36
    
 -Kochanie otwórz te drzwi!-rozkazała moja mama próbując niespokojnie dostać się do mojego pokoju. Niepewnie podeszłam do nich i lekko przekręciłam zamek. Tak, że po chwili moja rodzicielka mogła wejść do środka.- Spóźnisz się do szkoły.-Dodała wściekle przekraczając próg.
-Mamo, mogę dzisiaj nie iść? Jeszcze nigdy nie opóźniłam ani jednego dnia w szkole i jestem zawsze najlepszą uczennicą-próbowałam wymigać się.
-Dopiero drugi dzień szkoły!-powiedziała z wściekłością.
-Ale mamo, nie chce dzisiaj iść!-zapewne wyglądałam jak małe dziecko, które próbuje wymusić na rodzicu  kupno nowej zabawki.
-Dlaczego niby?-przyjrzała mi się uważnie. Nie mogę jej okłamać. Anioły nie kłamią. Zrezygnowałam.
-Dobrze, ten raz ci daruje. Ale nie myśl sobie, że następnym razem ci się uda. Masz iść później do Amy po lekcje-wyszła i już jej nie widziałam.
-Dobrze mamo-rzuciłam bardziej do siebie, zamykając drzwi i ponownie położyłam się na wygodne łóżko.


3 września 2013 roku, godzina 12:35

    Nerwowo szukałam jakiegokolwiek wyjaśnienia tego, co zaszło ostatniej nocy. Zrezygnowana ostatecznie zajrzałam do księgi aniołów.
-To niemożliwe, aby niczego tutaj nie było!-powiedziałam sfrustrowana, rzucając  księgę na podłogę. Gdyby rodzice się dowiedzieli, że tak potraktowałam świętą rzecz, miałabym ostro przechlapane. Niby książka, bez której żaden anioł by sobie nie poradził. Ciekawe. Szkoda tylko, że nie ma tam czegoś co jest pożyteczne.
-Kochanie, czego szukasz? Mogę ci pomóc-moje serce zaczęło bić szybciej.
Automatycznie  odwróciłam się  i ujrzałam tam średniego co do wielkości blondyna, o wyjątkowo pięknych, błękitnych tęczówkach.
-Co ty tu robisz?-zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.
-Stoję, nie widać?-uśmiechnął się, lecz ja nie dowierzałam w jego głupotę.
-Akurat ślepa jestem, dzięki za informacje-zirytowałam się.- Kim ty w ogóle jesteś?
-Niall Horan, chodzimy razem do klasy.
-Aha, dobra. Po co tutaj przyszedłeś?- zadałam kolejne pytanie.
-Twoja mama poprosiła mnie, abym się tobą zaopiekował, więc jestem-uśmiechnął się promieniście. Nie mogę zaprzeczyć, wyglądał ślicznie.-Jestem aniołem, tak jak ty.-Dodał, a mnie to zdjęło z tropu. Czyli są tutaj jakieś anioły, oprócz nas?
-Jesteś aniołem?-wyszeptałam zszokowana.
-Tak-również powiedział szeptem.-Ale razem ze mną do klasy doszło trzech złych aniołów. Jestem tutaj. aby ciebie ochronić przed nimi.

Przecież Louis wczoraj doszedł. 

Przełknęłam ciężko ślinę, a moje serce zatrzymało się na kilka długich sekund.


 3 września 2013 roku, godzina 20:59

   Chłopak już dawno poszedł, a rodzice jeszcze nie wrócili. Dostałam niedawno SMS-a  od taty, że dzisiaj będą w domu bardzo późno. Nie mogłam uwierzyć. Musiałam sama zostać w domu.
Jak nigdy w życiu się nie  bałam,  to teraz coś dziwnego władało moimi emocjami. Nie chce tego uczucia!

    Wzięłam głęboki wdech, a po chwili wydech. Zeszłam długimi schodami do kuchni. Wyjęłam z lodówki sok marchewkowy i nalałam go w szklankę. Upiłam dużego łyka napoju. Gdy tylko skończyłam weszłam do przed pokoju i zaczęłam się ubierać. Bardzo rzadko wychodziłam o tej porze, ale nie chciałam siedzieć samotnie w tym budynku.
Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz.
   Zaczęłam bezsensownie chodzić po ulicach miasta, nie wiedząc, gdzie mam się podziać.Powoli zaczęło już się robić ciemno.
-Stój-miałam już skręcać, ale zatrzymał mnie jakiś głos. Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam chłopaka o ciemnej karnacji  i intensywnych czekoladowych tęczówkach.
 Włosy idealnie współgrały z coraz to ciemniejszym kolorem nieba, a za nim widniały czarne chmury zapowiadające kolejną burze. Świetnie. 
-Tak?-spytałam spokojnie, na ile tylko mogłam.
W mgnieniu oka znalazł się przede mną i nie było sensu zadawać pytania ''jak on to zrobił''. Dobrze wiedziałam, że był aniołem.
-Jesteś Holly Smith, prawda?-jego głos był obojętny, jednak w jego oczach zauważyłam błysk.
-Tak-powtórzyłam.-Kim ty jesteś?
-Zayn. Zayn Malik.
-Coś się stało, że muszę tutaj stać i marżnąć?-zadałam kolejne pytanie, a po moim ciele mimowolnie przebiegły dreszcze.
Nie zauważyłam nawet kiedy, przeniosłam się do ładnie umeblowanego budynku. Ulżyło mi trochę, gdy tylko poczułam ciepło na swojej skórze.
-Przepraszał, nie potrafię do końca panować nad sobą. Chcesz coś do picia? Jedzenia? -dodał po chwili, a ja podniosłam lekko brwi ze zdziwienia.
-Nie, dziękuje?-sława niepewnie wydostały się z moich ust. Nadal byłam zaskoczona jego zmianą.
-Może jednak skusisz się na kakao? Każdy dobrze wie, że je kochasz.
-Że co?-zatkało mnie.- Skąd to wiesz?
-Ponieważ wszystkie dziewczyny lubią kakao? A  po za tym znam cię już trochę-uśmiechnął się przyjemnie. Przyjrzałam mu się uważnie.
-Nie wszystkie, Amy nie lubi-zaprzeczyłam nadal czujna.
-Kto to?
-Moja przyjaciółka-starałam się kontrolować, aby na niego nie warknąć.
-To ta, która by się wczoraj skasowała w korytarzu gdyby nie ty?-zaśmiał się, ale mi to przypominało śmiech z jakiś starych horrorów.
-Tak-nagle zamilkł.
Poszedł do jakiegoś innego pomieszczenia. Jako, że nie chciałam zostać sama, powędrowałam za nim.


  3 września 2013 raku, godzina 03.03

''Na pewno znasz takie noce, ten destrukcyjny moment, kiedy każda z myśli waży grubo ponad tonę''

     Rodzice wciąż nie wracali. Niepewnie wstałam i podeszłam do okna. Stał tam. Szybko je zasłoniłam i próbowałam uspokoić swoje nerwy. Po chwili spojrzałam ponownie na już puste miejsce. Wypuściłam powietrze z ulgą, ale gdy się odwróciłam, zamarłam.
-Mówiłem, że musimy się spotkać-był to bardzo wysoki brunet z burzą wielkich loków na głowie. Spojrzałam w jego oczy, które były tak zimne, że przeszedł mną dreszcz.
-Kim. ty. jesteś?-jąkałam się, co widocznie go rozbawiło.
Pierwszy raz poczułam coś tak bardzo silnego. Wcześniej to był niepokój, ale teraz trudno było mi złapać oddech, a myśli wariowały po całej mojej głowie. Co się dzieje?
-Tak jak ty aniołem-jego malinowe usta wykrzywiły się w uśmieszek.
-Czy.li ty jesteś tym Aniołem Ciemności?- stwierdziłam. Odsunęłam się odruchowo do tyłu, lecz wpadłam na drzwi balkonowe.
-Owszem-zbliżył się.
Zamknęłam na chwilę oczy, aby się uspokoić. Lecz, gdy tylko je otworzyłam, stałam w ogrodzie.  Rozejrzałam się, ale nigdzie go nie było. Moje serce uderzało o klatkę piersiową z taką siłą, iż miałam wrażenie, że zaraz wyleci z niej.
       Chwilę później pojawił się razem z chłopakiem o ciemnej karnacji. Oby dwoje mieli wielkie, wystające, czarne skrzydła.
-Gdzie ja jestem?-sparaliżowana ledwo wypowiedziałam te słowa. Chciałam przełknąć wielką kulę, która wyrosła mi w gardle.
-Spokojnie, dowiesz się w swoim czasie-zaśmiał się złośliwie. Z oczu Zayn'a widziałam, że nie jest tutaj z własnej woli, a jego usta bezdźwięcznie wypowiedziały: ''przepraszam''.
-Spróbuj tylko coś jej zrobić!-usłyszałam krzyk, prawie że warknięcie tuż za mną. Już po chwile stał obok mnie blondyn. Chwila, skąd on wiedział, że tu jestem?
-Niall? Co ty tu robisz?

~*~

-Holly, obudź się-otworzyłam powoli oczy. Gdy tylko zauważyłam, że jestem w swoim pokoju z blondynem, szybko się w niego wtuliłam.
-Cii, to tylko sen-szepnął mi do ucha. 

niedziela, 23 lutego 2014

Początek

   Czy oczyścisz ponownie moje serce?
            I spowodujesz, że znajdę w nim resztki miłości?  


***
   
   Pomarańczowo- niebieskie promyki, przedostające się do mojego pokoju, połączone z radosnymi odgłosami  ptaków, zwiastowały wschodzące na niebo słońce. Panorama miasta w takich momentach zabiera dech w piersi wszystkim, którzy tylko ją ujrzą. Daje nam nadzieje, że dzień nie będzie taki zły. Z taką myślą skierowałam się do przedpokoju, po czym udałam się w drogę do szkoły.




    Po pięciu minutach doszłam do wielkiego budynku, całego zbudowanego z cegły. Weszłam do środka i od razu pokierowałam się piętro niżej, do mojej szafki. Kiedy się przy niej znalazłam, wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy, po czym zamknęłam ją. Musiałam ponownie skorzystać ze schodów, aby dotrzeć do sali, gdzie miała odbyć się fizyka. Początek roku szkolnego zaczynamy najtrudniejszym przedmiotem i to w dodatku z naszą wychowawczynią. 
Oparłam się o ścianę korytarza i w ciszy chciałam uspokoić targające mną emocję. Zamknęłam swoje oczy i zaczęłam spokojnie, i głęboko oddychać. Przez to mój słuch się wytężył i potrafiłam usłyszeć to, o czym inni rozmawiają. 
-Kto to?-niskim, cichym tonem odezwał się jakiś chłopak. Zapewne był w pierwszej klasie.
-Niektórzy twierdzą, że jest jakąś wiedźmą lub czarownicą. Według mnie to tylko wymysł plotkarek, które nie mają co robić ze swoim życiem-tym razem zabrała głos dziewczyna, która chodziła do trzeciej klasy. Niejaka Marika McCandy. 
-Na prawdę? Uważają ją za wiedźmę? Przecież to śmieszne!-zaśmiał się i najwyraźniej musiał od niej odejść bo nie słyszałam już ich dalszej rozmowy. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam się w jej kierunku, posyłając słodki uśmiech. Odwróciłam  się w stronę, skąd doszło nie wołanie mojego imienia. Ową osobą była Amy. 
-Holly-przytuliła mnie energicznie, co zresztą odwzajemniłam.-No już! Opowiadaj! Jak ci minęły wakacje?-zalała mnie falą pytań, lecz dzwonek na lekcję przeszkodził mi w odpowiedzeniu na nie. Szczerze to dobrze, że nie musiałam nic mówić. Nie za bardzo miałam co. Całe dwa miesiące zbierałam informację na temat istot pozaziemskich.
    Po chwili przyszła pani Nicols i wpuściła nas do sali. 
-Drogie dzieci, na chwilkę muszę was zostawić samych. Mam do załatwienia jeszcze jedną sprawę z nowymi uczniami w klasie-oznajmiła i wyszła. 
Nasza klasa liczy ponad dwadzieścia osiem osób. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze są w ogóle miejsca wolne. No cóż. W końcu to nie moja sprawa i nie powinnam drążyć dalej tego tematu. 
    Usiadłam w ostatniej ławce od strony okna. Jest to moje ulubione miejsce. Zazwyczaj siedzę razem z Amy, ale zdecydowałam, że lepiej dla nas będzie gdy usiądziemy osobno.  
Dzisiaj jest pierwszy dzień w szkole, nie mogę uwierzyć jak ten czas szybko leci. 
Otworzyłam nowy zeszyt i na  ostatniej kartce zaczęłam rysować. Tak po prostu. Nie miałam pomysłu, więc kreśliłam proste linie z nadzieją, że coś z tego wyjdzie. 


~*~


     Z transu, w który wpadłam  wybudził mnie głos nauczycielki. Automatycznie podniosłam głowę w jej kierunku.
-Został nam jeszcze pan Tomlinson...hmm, usiądź może koło panny Smith-zdecydowała, a ja szybko zamknęłam zeszyt, w którym znajdował się nadal nieznany przeze mnie rysunek. Chłopak usiadł obok mnie i poczułam, że był cały spięty. Tylko dlaczego? 
-Jestem Holly-odezwałam się szeptem. Przyjrzał się przez chwilę mojej twarzy. Poczułam lekkie skrępowanie, ponieważ od urodzenia byłam chorobliwie blada i przeszkadzało mi to trochę. 
-Louis-odpowiedział niskim, zachrypniętym głosem, a przez moje plecy przeszedł  dreszcz. Spojrzałam w jego niebiesko-szare tęczówki, które były chłodne i takie zimne
Widziałam jak się uśmiechnął, co również i ja odwzajemniłam. Jakiś głos w mojej głowie mówił mi, abym trzymała się od niego z daleka, dlaczego?
Odwróciłam się.

    2 września 2013 roku, godzina 14:25

             ,,Bo w życiu czasem trzeba spojrzeć na problem z innej perspektywy i nie szukać problemy tylko w sobie...'' *

       Pierwszy dzień szkoły dobiegł ku końcowi. Wychowawczyni kazała mi siedzieć na lekcjach z Louis'em w ławce. Nie byłam tego taka pewna, ale może go lepiej poznam?
Skierowałam się w stronę swojej szafki, po czym włożyłam tam wszystkie niepotrzebne książki. Wzięłam słuchawki, które nie wiem jakim cudem znalazły się w jej kącie. Zamknęłam ją i gdy tylko spojrzałam w lewo, ujrzałam twarz wysokiego bruneta.
-Holly!-ponownie, jak rano dobiegł mnie znany dźwięk głosu Amy. W głowie pojawił mi się obraz, jak upada i dookoła pojawiło się mnóstwo krwi. Przeraźliwe krzyki. Szybko przegoniłam tą myśl  i pobiegłam bezszelestnie do niej, łapiąc ją w samą porę.
Temu wszystkiemu przyglądał się zaciekawiony chłopak. Świetnie.
-A.ale jak ty?-jąkała się.
-Magia-zaśmiałam się.-Co takiego ważnego miałaś mi powiedzieć?
-Opowiadałam ci kiedyś o Nick'u, pamiętasz?-zapytała niemal piszcząc z podekscytowania.
-Ten z trzeciej klasy?-zamyśliłam się.
-Mhm. Jest teraz kapitanem drużyny piłkarskiej, ii... zaprosił mnie na randkę!-prawie krzyknęła. Otworzyła swoją szafkę i włożyła do niej rzeczy.
-To się cieszę-nie kłamałam, na prawdę cieszyłam się z jej szczęścia. Zapewne od dawna mi o nim mówiła, ale nie zawsze ją słuchałam.
-Jej!-pisnęła po raz kolejny. Zaśmiałam się.
-Chciałabym tutaj zostać, ale muszę niestety już iść, żegnaj-pożegnałam się tuląc jej kruche i małe ciało.
-Pa!-odpowiedziała nadal piskliwie i wyszliśmy z budynku kierując się w przeciwne strony do swoich domów.


     2 września 2013 roku, godzina 16:25


      ''Pamiętaj, nadzieja karmi, a nie tuczy, do szczęścia otwarte drzwi, nie szukaj kluczy.''**

     Leżałam w łóżku spoglądając na moją ścianę, którą zdobiły najróżniejsze rysunki i szkice. Można tam znaleźć także przyczepione kartki z informacjami o ludziach nadprzyrodzonych. Od dawna chciałam się zagłębić w informacje na temat aniołów. Byłam ciekawa każdego drobnego szczegółu. Niestety rodzice powiedzieli, że uczyć będę się na ten temat, gdy skończę osiemnasty rok życia. Dlaczego teraz nie mogłam dowiedzieć się czegoś na swój temat? Czemu nie mogłam się dowiedzieć, jak mam się chronić? 

    Gdy tak leżałam przypomniałam sobie o tym rysunku, który narysowałam w zeszycie. Cieszyłam się, że wzięłam go ze szkoły. Pobiegłam do biurka i gdy tylko go znalazłam, wyjęłam go z torby. Zawzięcie szukałam strony, na której się znajdował. Jak tylko udało mi się ją odnaleźć, wyrwałam ją. Podeszłam do informacji na ścianie i dokładnie się mu przyjrzałam. Przedstawiał nieznane mi dotąd miejsce.

    Na środku stała wielka, drewniana altanka, po której wspinały się rośliny. Wokół niej rosły przeróżne gatunki kwiatów. Trawa była równo podcięta.
Za altanką rosły drzewa, ale zauważyłam niedaleko za nimi rzekę. Czyli to miejsce znajdowało się nad wodą. 

 Odwróciłam kartkę i na niej widniał jakiś napis. Nie pamiętam żebym cokolwiek napisała, więc zaczęłam go czytać.


     ''Zaintrygowałaś mnie swoją osobą, Holly. Musimy się spotkać.
                           Widziałem tą sytuacje na korytarzu. Ty nie jesteś człowiekiem.
                                                                                                                   Harry''

   Harry? Jaki znowu Harry?
      Westchnęłam. Jutro o tym pomyślę. Przyczepiłam kartkę obok wolnego miejsca przy informacjach o aniołach ciemności.
Dotknęłam kartki z nadzieją, że znajdę tam jakąś tajemnice. Przymknęłam oczy i ujrzałam postać z wielkimi, czarnymi skrzydłami. W jego zielonych tęczówkach widziałam blask. Chciałam przyjrzeć się bardziej, jednak nieznana siła rzuciła mną o ścianę.
-Co to mogło znaczyć?-zapytałam szeptem.
-Kochanie, czy coś się stało?-usłyszałam delikatny głos swojej rodzicielki, w którym słychać było zainteresowanie i strach.
-Nie nic, dziękuje-odparłam machinalnie, ignorując ja:
 ,,Anioły ciemności są tak potężne, że nic nie może ich zniszczyć. Dobry anioł nie jest w stanie zwyciężyć z ich mocą.''-wyrecytowałam na głos dotykając miejsca, gdzie jest to napisane. Czułam, jak mamę ogarnia przerażenie.


*Cytat znaleziony w internecie: ''Bo w życiu(...) nie szukać problemy w sobie.''
** Kawałek tekstu Kamila Bednarka. 
Layout by Switch