3 września 2013 roku, godzina 8.00
''Życie zadaje ciosy, po których padam na kolana, wstaje, idę, uczę się na własnych ranach''
Stałam przy swojej szafce jednocześnie wyciągając książki do geografii. Cały czas zastanawia mnie to, jak chłopak tak szybko znalazł się przy mnie i co robił w moim śnie? A może to nie był sen? Przecież wiedziałabym, gdyby był to sen!
Szybko znalazłam się w wyznaczonym miejscu i usiadłam w swojej ławce, wyciągając słuchawki. Puściłam swoją ulubioną piosenkę czekając na nauczyciela. Byłam tak skupiona na tekście, że nie zauważyłam kiedy chłopak przyszedł, a za nim wykładowca. Dopiero w połowie lekcji skapnęłam się, że już zaczęliśmy. Wyjęłam słuchawki i kopnęłam krzesło Amy. Cicho jęknęła, ale na szczęście nikt nie usłyszał. Chyba...
-Co jest?-odwróciła się do mnie.
-Em, pożyczysz mi zeszyt?-uśmiechnęłam się do niej blado.
-Co się z tobą dzieje, Hol? -wzięła zeszyt i mi go podała. -Śpiąca królewna.-Prychnęła.
-Dziękuję-szybko szepnęłam, ale nie kontrolowałam się w stu procentach, więc brzmiało to zbyt melodycznie.
Zaczęłam przepisywać zeszyt z nadzieją, że jednak nikt tego nie usłyszał.
3 września 2013 roku, godzina 13:30
''Życie ciągle zaskakuje, a ty nie wiesz kiedy przyjdzie do ciebie to ubłagane szczęście''
Została jeszcze tylko jedna lekcja, a mianowicie Matematyka. Jak ja jej nienawidzę. Miałam ochotę z niej uciec, ale niestety nie mogę. Mama by się tylko wściekła, a ja zrobiłabym sobie kłopotów jako anioł. Westchnęłam i weszłam do klasy. Tak czy siak nic nie zapamiętam z lekcji, ale przynajmniej będę miała tą obecność. Nie wiem dlaczego, ale jakoś na wszystkich lekcjach jestem nieprzytomna, i pomimo, że się staram i tak nic nie mogę z nich wynieść.
-Holly, wszystko okej?-usłyszałam zatroskany głos blondyna. Miło, że się tak martwił. Mimo, że znaliśmy się od trzech dni, Niall był dla mnie kimś ważnym. Może było to surrealistyczne, ale czułam tak, jakby łączyła nas jakaś więź. W końcu on jest aniołem, tak jak ja. I Louis. -Holly?
-Hm? Coś się stało? -zapytałam zdezorientowana po chwili, zdając sobie sprawę, że zapomniałam mu odpowiedzieć.
-Nic, ale dziwnie się zachowujesz-westchnął.
-Pogadamy, gdy będziemy sami, dobrze?-pogłaskał mnie po policzku.
-Dobrze-uśmiechnął się i poszedł do swojej ławki, ustępując tym samym miejsce Louisowi.
Nawet nie wiem kiedy klasa się zapełniła i nauczyciel wszedł do klasy.
Za wszelką cenę starałam się skupić na lekcji, ale co chwila coś mnie rozpraszało. Pukanie paznokciami o blat ławki, pstrykanie długopisami, drobinki kurzu w powietrzu...
-Holly!-ożywiłam się na rozzłoszczony głos nauczycielki. Spojrzałam się w jej stronę. -To moje pierwsze ostrzeżenie i tylko za karę idziesz do odpowiedzi, ale jak jeszcze raz zauważę, że mnie nie słuchasz pójdziesz do dyrektora!-krzyczała. Jakby normalnie nie mogła powiedzieć.-No rusz się do tablicy.-Zmroziła mnie wzrokiem. Ups.
Pani Roberts zadała mi trzy zadania, które musiałam zrobić na tablicy. To nie było w moim stylu. ponieważ wszystkie prace domowe, które zadawała robiłam z komputerem i włączonym internetem. Starałam się skupić i w mojej głowie pojawił się obraz, który od razu zaczęłam przepisywać białą kredą.
~*~
-Dobrze?-zapytałam się nauczycielki po chwili, a ona zaczęła sprawdzać.-Wszystko dobrze, zero błędów przy obliczeniach i wyniku. Upiekło ci się-powiedziała, po czym pisała coś w dzienniku.
-No ale co ja takiego niby zrobiłam, że mi się upiekło?-oburzyłam się zapominając o zachowaniu. Gratuluje rozumu Holly!
-Nie słuchałaś. To wystarczy. Usiądź, albo pisz kolejne zadanie-spojrzała się, aby zobaczyć co chce zrobić. Znowu wpisała coś do dziennika.
-Ja nie rozumiem matematyki-odburknęłam siadając posłusznie na miejsce.
-Właśnie widzę-odpowiedziała sarkastycznie. Świetnie dopiero trzeci dzień szkoły. Zrezygnowana usiadłam na swoim miejscu przy Louisie.
-Możemy razem się uczyć, matematykę akurat rozumiem-usłyszałam głos Nialla, który siedział tuż za mną.
-No ale kiedy?-uśmiechnęłam się do niego. Byłam teraz twarzą w stronę Louis'a, przez co mogłam z ukosa na niego spojrzeć.
-Może dzisiaj wpadnę? pasuje?
-Spoko, akurat nikogo nie będzie, znowu-westchnęłam i odwróciłam się w stronę tablicy. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale dzwonek był szybszy. Spakowałam się i szybko poszłam zanieść rzeczy do szafki.
-Czekaj!-usłyszałam kogoś, jak już chciałam wyjść z tego budynku.
-Trzeba było mówić, to bym na ciebie poczekała przed klasą-powiedziałam, jak blondyn był już przy mnie. Wyszliśmy i kierowaliśmy się do mojego domu.
3 września 2013 roku, godzina 16:20
,, (...)Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.''
Od dwóch godzin chłopak próbuje mnie nauczyć matematyki, ale za żadną cenę mu to nie idzie.
-Nigdy tego nie zrozumie- westchnęłam opierając się zmęczona o Niall'a.
-Ale przynajmniej się starałem-odparł dumnie. Uśmiechnęłam się. Było mi bardzo wygodnie.
-Niall?-zapytałam trochę skrępowana. Nie byłam pewna czy mu o tym mówić.
-Hmm?-ułożył się wygodniej, opierając swoją głowę o moją.
-Dzisiaj na lekcji. Kiedy tak stałam przy tablicy i miałam zacząć pisać...-zrobiłam pauzę zastanawiając się jak ułożyć słowa, aby dały logiczną całość.-Przed oczami pojawił mi się obraz z tym rozwiązaniem,
-Ty sama go nie zrobiłaś? Jesteś pewna?-podniósł się tak, by spojrzeć mi w twarz.
-Przecież sam widziałeś, jak mi idzie-zaśmiałam się.
-Racja, racja-zamyślił się.-Czyli ktoś musiał ci podesłać rozwiązanie. Ale który z nich chciał ci pomóc?
-Zayn na pewno by mi pomógł.
-Ale go dzisiaj w szkole nie było. Dobra nie ma co się nad tym zastanawiać. Obejrzymy coś?-uśmiechnęłam się szeroko na tą myśl.
Szybko i najciszej jak umiałam zeszłam na dół po swojego laptopa i wróciłam z nim. Usiadłam tak samo jak wcześniej z głową opartą o tors chłopaka.
-Halloween?-zapytałam.
-Może być-włączyłam film.
Nawet nie minęło dwadzieścia minut, a zasnęłam. Jedyne co słyszałam do krzyki w głośnikach i nagły wybuch śmiechu u Niall'a, jednak się tym nie przejmowałam. Przy nim czułam się dziwnie bezpiecznie.
4 września 2013 roku, godzina 05:23
,,-Na pustyni jest się trochę samotnym.
-Równie samotnym jest się wśród ludzi.''
Obudziły mnie promienie słońca, które wdarły się do mojego pokoju przez odsłonięte okno. Nie chętnie wstałam i powędrowałam do swojej szafy, z której wyciągnęłam ciuchy. Poszedłam do łazienki, aby ubrać się w wyznaczone ciuchy:
Uczesałam włosy w wysokiego, luźnego koka, po czym umyłam zęby i wyszłam z pomieszczenia.
Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek. Że co? Nawet 6 nie ma.
Zrezygnowana wzięłam swój telefon i wyszłam z domu bez śniadania. Chodziłam tak po ulicach z jakieś półtorej godziny. Spojrzałam na zegarek, nie myliłam się. Jest 7:23. Zaczęłam się kierować do szkoły. Jak już stałam przed budynkiem niechętnie weszłam do środka. Pustka. Spodziewałam się tego, lekcje zaczynają się dopiero za godzinę.Skierowałam się do swojej szafki. Wzięłam z niej mój szkicownik i ołówek. Usiadłam na podłodze i zaczęłam rysować. Po krótkiej chwili skończyłam mój Rysunek. Nie miałam talentu co do rysowania i raczeń nigdy nie będę go miała. Lecz za to Amy była pod tym względem wręcz idealna. I nie tylko. Jest najlepszą uczennicą, z łatwością uczy się języków obcych, cudownie śpiewa. Czego się nie dotknie-robi to perfekcyjnie.
Bardzo często się uśmiecha i cieszy z życia. Ma całkiem dobre powodzenie u chłopaków, ale jej jedyną rzeczą. która jej nie szła to sport.
Zauważyłam, że Louis stoi przy swojej szafce, koło mnie. Jednak odrzuciłam od siebie chęć, aby spojrzeć w jego oczy, albo chociaż się z nim przywitać, żeby usłyszeć jego niski, zachrypnięty głos.
Chociaż było to trudne, to zignorowałam go i skupiłam swoją uwagę na rysunku. Gdy skończyłam moje drobne poprawki, spojrzałam na zegarek. 7:42
Westchnęłam.
Do lekcji zostało sporo czasu, więc postanowiłam pójść się jeszcze przejść.
Nie opłaca mi się tu siedzieć godzinę, więc wzięłam z kąta mojej szafki strój na w-f i spakowałam go do mojej torebki. Widziałam jak chłopak mnie obserwuje, ale nie za bardzo mnie to interesowało. Szybko wybiegłam ze szkoły i kierowałam się do opuszczonej fabryki, oddalonej tylko o pięć kilometrów. Strasznie mało osób wie, że ona jeszcze istnieje, więc mamy tutaj spokój. Ludzie myślą, że została już wyburzona albo zamieszkują ją bezdomni i alkoholicy. Jednak to nie prawda. Tam przychodzimy tylko żeby potańczyć lub posiedzieć w swoim towarzystwie. Czasami uciekałam z lekcji, aby spotkać się z Eric'em. To właśnie on uczy mnie tańczyć od dwóch lat.
Nawet Amy nie wie, że tutaj przychodzę.
Kilka minut później byłam na miejscu i nie myliłam się. Był tutaj i siedział przy ścianie.
-Cześć-rzuciłam na przywitanie i usiadłam obok niego.
-Siema mała, dawno cię nie widziałem-uśmiechnął się szeroko.-Niech zgadnę...Urywka z lekcji?-podał mi miskę z czipsami, pokiwałam głową biorąc parę.
-Można tak powiedzieć. Wstałam dzisiaj po piątej i nie miałam co robić. Myślałam, że jak do szkoły pójdę szybciej mi czas minie, ale jednak nie. Więc przyszłam tutaj-wyjaśniłam, biorąc kolejną garść.
-Idź się przebrać, bo raczej w tych ciuchach nie chcesz tańczyć. Ja włączę muzę-wstał, biorąc mnie pod rękę żebym razem z nim się podniosła.
-Dobra ja już gotowa-powiedziałam wychodząc i rzuciłam swój plecak na ziemie koło ściany. Po chwili zaczęliśmy się uczyć nowej choreografii.
Po około trzech godzinach rzuciliśmy się zmęczeni na podłogę.
-Dobra jesteś-powiedział już padnięty.- chcesz może dołączyć do naszej grupy tanecznej?
-Hmm. Jasne. Pod warunkiem, że nikt z moich znajomych się o tym nie dowie-stawiłam mu warunek.
-Spoko, to chodź. Mamy za godzinę próbę-zdziwiłam się, że jeszcze musimy tańczyć, ale tylko westchnęłam podnosząc się z podłogi. Wzięłam swoje rzeczy i z razem z Eric'em wsiedliśmy do jego auta. Po 20 minutach byliśmy już przed wielkim budynkiem znanym mieszkańcom jako 'szkoła taneczna najlepsza w kraju'. Eric zaprowadził mnie do jakieś sali i podszedł do kogoś. Kilka sekund później wrócił do mnie.
-Dzień dobry dzieci. Wasz kolega Eric przyprowadził do nas nową tancerkę, Holly-przedstawił mnie .-Chodź, już zaczynamy. Eric ci później powie co i jak.-Dodał i zaczęliśmy ćwiczyć nowe kroki.
4 września 2013 roku, godzina 14:12
''Nie przejmuj się co inni o tobie myślą. Żyj swoim życiem. Rób to co kochasz. Nie słuchaj innych tylko siebie.''
Kiedy skończyliśmy, poszłam się przebrać. Przed przebieralnią czekał na mnie już gotowy Eric.
-Dziękuje-uśmiechnęłam się najlepiej jak umiałam.
-Nie ma za co-odparł i wziął moją torbę.
Zaczęliśmy się kierować do wyjścia. Odszukaliśmy na parkingu jego samochód.
-I jak minęły ci wakacje?-zapytał odpalając silnik. Westchnęłam. Wiedziałam, że się kiedyś o to zapyta.
-Przesiedziałam cały ten czas przed komputerem i nadal szukałam jakiś informacji. Dowiedziałam się wiele o wilkołakach!-udałam fascynacje, a on się zaśmiał. Chciałabym mu powiedzieć, dlaczego interesują mnie takie rzeczy, jednak nie mogę tego zrobić. Po za tym byłoby to nie fair w związku z Amy.-A tobie jak zleciał czas?
-Przesiedziałem wakacje w fabryce. Po jakimś czasie przestałem nawet wracać do domu. Może czasami było strasznie, ale sama zrozum. Nie mam do czego wracać-zaśmiał się, skupiając się na drodze.
Złapałam go za dłoń, aby dodać mu otuchy.
-Wystarczyło zadzwonić, napisać. Przyjechałabym do ciebie-zapewniłam.
-Dziękuje, zapamiętam. To gdzie mam cię zawieźć.
-Pod szkołę jeżeli można. Zaraz kończy mi się W-f, więc poczekam na Amy, albo na Niall'a.
-Niall'a? -zdziwił się.
-Nowy uczeń w klasie, kolegujemy się-odparłam, a on stanął przed wejściem do szkoły.-Moja mama kazała mu mnie pilnować.-Poskarżyłam się.
-Czyli ja nie jestem w stanie się tobą zaopiekować?-droczył się ze mną.
-Według mojej mamy, nie-westchnąłem.
Wielka szkoda. Mógłby wtedy u nas zamieszkać.
-Co tak szybko?-jęknęłam kiedy pierwsi uczniowie opuszczali mury szkoły ciesząc się wolnością.-Cześć.-Pożegnałam się i wysiadłam z auta. Usłyszałam cicho; trzymaj się. I po chwili odjechał.
Amy z Niall'em stali zaskoczeni i przyglądali się mi uważnie. Czyli to ja musiałam odezwać się pierwsza...
-Cześć!-pomachałam im.
-Kto to był?-spytał chłodno chłopak.
-Czemu mi nie powiedziałaś?! Ile to już trwa? -zafascynowała się Amy.
-Spokojnie, nie wszyscy na raz. To tylko bliski przyjaciel-podniosłam ręce w geście obronnym.
-Eh, szkoda. No nic, to ja muszę lecieć-pożegnała się z nami i pobiegła w kierunku domu.
Kiedy spojrzałam na Niall'a, zauważyłam, że Louis z chłopakami nam się przyglądają.
-No to co, zostaliśmy sami!-klasnęłam w ręce. -Jakieś opcje?
-Może wspólne ugotowanie pysznego obiadu?-zaproponował, a mi na znak tego, że się zgadzam, zaburczało w brzuchu. Zaśmialiśmy się, po czym ruszyliśmy do mojego domu.
4 września 2013 roku, godzina 14:58
''Miłość to wolność, czasem tego nie rozumiem, i zamiast poddać się emocją udaje, że nic nie czuje''
Razem z blondynem robiliśmy planowany od prawie godziny obiad. Nie wychodziło nam to za dobrze, ponieważ każde z nas miało inne zdanie na temat jak ugotować spaghetti. Według mnie powinno być z warzywami, a dla niego powinno być samo mięso z sosem oraz makaronem.
-Tak to nigdy nie wyjdzie-pokiwałam przecząco głową.
-Zamówię pizze, tak będzie najlepiej-odparł wybierając numer i po chwili oboje siedzieliśmy na kanapie. Przeglądałam kanały, ale nic ciekawego nie było.
-Jak minął ci dzień?-wyciągnął mnie z transu. Poczułam, że bawi się moimi włosami. Ufałam mu, jak nikomu innemu. Może to ta więź, a może to, że jest aniołem? Sama nie wiem.
-Spędziłam cały czas z Eric'em na próbie. Później zapisał mnie nawet do szkoły tanecznej-uśmiechnęłam się sama do siebie.-Ale nic nikomu nie mów, że tańczę. Nie chce, aby ktokolwiek wiedział.-Dodałam szybko.
-Dobrze skarbie-zatrzymał się na chwile.-Znasz Zayn'a, Louis'a i Harry'ego-zaśmiał się.- Ale został jeszcze jeden anioł, który doszedł. Liam. Jest od dziecka moim przyjacielem.-Spojrzałam się na niego kiedy przestał.-On też tańczy. Moglibyście stworzyć na prawdę świetny duet.-Skończył.
-Zastanowię się nad tym-obiecałam.
-Dzisiaj na wf-ie trener zapisywał chętnych na międzynarodowe zawody taneczne. Według mnie powinnaś się zgłosić.
Przez chwile patrzyłam mu w oczy.
-Porozmawiam z Eric'em na ten temat-odparłam po chwili i włączyłam jakąś komedie.