Music

poniedziałek, 29 września 2014

Chapter XI

Jak tylko się uspokoiłam, zaczęłamu się kierować w stronę mojego ulubionego parku. Mało osób tam chodzi, a w szczególności teraz zimą. Cały czas próbuje sobie to wszystko pokładać. Może nie powinnam na nią tak naskakiwać? No ale zabolało mnie to. Moja najlepsza przyjaciółka. Osoba, która była dla mnie jak siostra, po tylu latach okazuje się, że nawet nie wiem kim ona tak na prawdę jest..
Przez całe swoje życie myślałam, że anioły, wampiry i inne istoty z innego świata są tylko fikcją, a tu proszę. W NASZEJ SZKOLE SĄ ANIOŁY.Super. Ej, a może mają jakiś zakaz mówienia ludziom o sobie? Przecież ja bym nikomu nie powiedziała. Powinna mi ufać. Ja jej ufałam, ale teraz sama już nie wiem....
Niall
       Holly jest na prawdę dobrą przyjaciółką i mi jej trochę szkoda. Rozumiem ją, nie mogła tak po prostu powiedzieć Amy kim jest. Rozumie też Amy. To dla niej powinien być wielki szok dowiedzieć się takiej rzeczy i to jeszcze w taki sposób..
Nie wiedzieć po co poszedłem to parku gdzie teraz powinna być Amy. W taki mróz ona jeszcze po parkach chodzi.-Ludzie są na prawdę dziwni. -Powiedziałem do siebie. Stałem już pod wejściem do 'wielkiego ogrodu'...Wypatrywałem przyjaciółki Holly. Już miałem się poddać, ale nagle zauważyłem dziewczynę stojącą przy zamarzniętym moście. Pobiegłem do niej i po drodze przy okazji 'wyczarowałem' jej kubek z kakao'em.
-Masz.-Podałem dziewczynie, która jak widać. Trzęsła się z zimna.
-Nie lubię kakao'a.-Powiedziała, a ja zmieniłem to w ciepłą herbatę z miodem i cytryną.
-Ale herbatę chyba lubisz? No weź, to cię rozgrzeje.-Tym razem dziewczyna wzięła. Po chwili i ja miałem gorący kubek, ale z kakao'em.
-Po co tutaj przyszedłeś?
-Po pierwsze. Nie chce byś pochopnie podjęła decyzje co to przyjaźni z Holly. Po drugie. Siedzenie samemu w taki mróz w parku bez czegoś ciepłego szkodzi. Amy, ja cię rozumie i Holly tak samo. Teraz tylko ty musisz nas zrozumieć. Uwierz my nie możemy tak po prostu mówić każdemu kim jesteśmy. Przechodziłem kiedyś przez to samo co ty. Kiedyś poznałem dziewczynę, na której strasznie mi zależało. Jak jej tylko o tym powiedziałem uznała mnie za wariata i ją straciłem na zawsze...Zastanów się. Chcesz stracić przyjaciółkę?-Zapytałem i wziąłem łyk cieczy. Jej mina świadczyła o tym, że się nad czymś zastanawia. Nie chciałem jej przeszkadzać, więc szybko wróciłem do domu.
***
Siedziałem w swoim pokoju zastanawiając się co teraz robić gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zszedłem po schodach i kiedy tylko zauważyłem Holly, od razu otworzyłem drewnianą powłokę  szerzej by mogła wejść.
-Rozmawiałem z Amy.-Powiedziałem bez  zastanowienia. Ona tylko wzruszyła ramionami. Wydawało mi się to trochę dziwne, ale nie miałem zamiaru wnikać.
-Nie musiałeś, to jej decyzja. Przyszłam tutaj ponieważ wiem, że cię zaniedbałam. Ty ciągle się o mnie martwiłeś, a ja tego nie doceniałam...
-E tam, przecież nie jestem na ciebie obrażony. Rozumie cię i nie musisz się martwić. Mnie tak łatwo się nie pozbędziesz.-Przerwałem jej i tak po prostu przytuliłem...
Holly
Gdy poszłam do domu zdałam sobie sprawę, że nie tylko zaniedbałam Amy, ale też Niall'a. Mimo,że nie miałam ochoty na nic ponownie wyszłam z domu i kierowałam się do Niall'a. Na szczęście on nie był na mnie obrażony.
***
   Cały dzień siedziałam z Niall'em i szczerze? zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Było mi to na rękę ponieważ zamiast siedzieć samej w pokoju płacząc do poduszki, cały czas spędziłam na śmianiu i wygłupianiu się z moim najlepszym przyjacielem. No ale wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć.
-Świetnie się dzisiaj bawiłam z tobą. Mam nadzieje, że jeszcze to kiedyś powtórzymy, ale ja teraz muszę lecieć. Może w końcu uda mi się pogadać z rodzicami. Dziękuje Ci za wszystko-Powiedziałam mocno przytulając chłopaka.
-Szkoda, że tak szybko idziesz.-zrobił smutną minę-Ej, a może Cię odprowadzę?
-Może innym razem.Chce chwilę pomyśleć. Mam nadzieje, że się nie obrazisz? -zapytałam go, a kiedy pokiwał przecząco głową, przytuliłam go i wyszłam z jego domu. Postanowiłam, że pójdę na mały spacerek, lecz kiedy tylko weszłam w jakąś tajemniczą i nieznaną przeze mnie dzielnicę. Od razu tego pożałowałam...
W jednej chwili zawalił się cały mój świat. Nie dowierzając podeszłam bliżej, ale tak czy tak łzy ograniczyły mi widoczność.
Jak tylko uporałam się z problemem i zdałam sobie sprawę, że to dzieje się na żywo odwróciłam się i biegłam ile miałam sił w nogach. Nie zważałam na krzyki. Biegłam przed siebie nie znając w ogóle celu. Ciągle mając ten piekielny obraz przed oczami rzuciłam się na zimny śnieg, nie mając już siły dalej biec.
 Holly, w kieszeni masz naszyjnik. Załóż go, a nikt Cię nie zobaczy, ani nie usłyszy. Staniesz się niewidzialna i dopóki go nie ściągniesz nikt nie będzie Cię widział ani wiedział gdzie jesteś. Znam Cię dobrze i wiem, że teraz potrzebujesz chwili samotności.  Jak będziesz mnie potrzebować po prostu mnie zawołaj, a ja przyjdę jak najszybciej będę mogła.
Kiedy tylko moja była przyjaciółka skończyła mówić. Znikła jak mgła, albo przynajmniej jak duch, którym akurat była. Dobra nie głowiłam się długo i wyciągnęłam medalowy naszyjnik . Chociaż mi to bardziej wyglądało na jakiś amulet. Założyłam go i po chwili niebieski kryształ zaświecił się i zgasł. Kiedyś chyba widziałam ten naszy...amulet.
  Po długich przemyśleniach w końcu udało mi się skojarzyć to magiczne świecidełko. Jade kiedyś go używała jak była na mnie obrażona, albo kiedy chciała zrobić komuś mały niewinny kawał.
-haha, do były czasy.-Powiedziałam sama do siebie,  ale po chwili przypomniałam sobie dlaczego tutaj 'wylądowałam'. Od razu pogorszył mi się humor i chciało mi się płakać.
-Dlaczego anioły nie mają wyłącznik uczuć?! -Krzyknęłam i schowałam twarz w dłonie.
*Wspomnienie przed paru minut* 
Postanowiłam, że pójdę na mały spacerek, lecz kiedy tylko weszłam w jakąś tajemniczą i nieznaną przeze mnie dzielnicę. Od razu tego pożałowałam...Zauważyłam tam moją rodzicielkę z jakimś facetem, którym na pewno nie był tata. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jest jakiś jej przyjaciel, ale przyjaciele się nie całują! Nie mogłam uwierzyć, że mama, moja najlepsza przyjaciółka, osoba, która była dla mnie wszystkim, osoba, która mnie urodziła i wychowała zdradza mojego tatę... Wiele słyszałam o takich sytuacjach, ale nie sądziłam, że kiedyś może do się zdarzyć w mojej rodzinie..Miałam już zacząć krzyczeć, ale nie miałam odwagi. Nie miałam ochoty nawet na nią spojrzeć...
*Koniec wspomnienia*
 Nie wiem jak ona mogła zrobić to tacie i to jeszcze przed wigilią. Nie chce jej znać! 
-Wszystko byłoby w porządku gdybym nie poznała chłopaków!-Krzyknęłam jak najgłośniej mogłam.. Nagle zauważyłam całą trójkę chłopaków.-To są jakieś żarty.-Dodałam już spokojniejsza i zirytowana całą tą sytuacją. -Czekaj, oni mnie nie widzą-Uśmiechnęłam się cwaniacko.
Podeszłam bliżej i usiadłam na brzegu trawnika prostując nogi. Mam takie długie, że długością sięgały końcowi krawężnika. Poczekałam chwilę i jak poczułam lekkie kopnięcie otworzyłam oczy i zauważyłam ich leżących na ziemi. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
-Co to jasnej cholery się stało? -Zapytał Zayn podnosząc się z zimnej gleby. Wzięłam szybko nogi by nie skapnęli się, że to ja.
-Co to było? -Zapytał się Louis jako drugi. Tak samo jak swoi przyjaciele podniósł się, a ja z uśmiechem się mu przyglądałam.-Chyba nadal coś do niego czuję, ale przecież kocham Damon'a! -Broniłam się w głowie. Harry jako ten ''najgroźniejszy' podszedł to miejsca, gdzie jeszcze chwilę temu miałam nogi i próbował kopać powietrze, myśląc, że to ''coś'', czyli moje nogi nadal się tam znajduję.
-Co tak stoicie? Ktoś was nawiedził?-Zapytał z rozbawieniem Liam, który znikąd się pojawił.
-To ty!-Krzyknął oburzony Harold,a ja natychmiast wstałam. Harry złapał Liam'a za kurtkę i podniósł kawałek nad ziemię.
-Co ty robisz? Co ja?-Próbował się bronić, ale mu się nie udawało. Harry miał już go walnąć, ale w porę złapałam jego dłoń tak, że chłopak puścił Liam'a, a ja wykorzystując, to,  że mnie nie widzą popchnęłam go i poleciał znowu na ziemię.
-Co tu się dzieje?!-Krzyknęli przerażeni wszyscy oprócz Harrego. Złapałam za medalion i po chwili już było mnie widać.
-Od moich przyjaciół radze wam się trzymać z daleka.-Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
 -Holly, jak ty? co to miało być? ty płakałaś? co się stało?-Dopytywał zdezorientowany przyjaciel, a ja teraz zdałam sobie sprawę, że mam rozmazany dusz.
-To moja sprawa, a teraz chodź. Nie mam zamiaru tutaj z nimi być.-Powiedziałam łapiąc Liam'a za rękę i dotykając amuletu oby dwoje staliśmy się niewidzialni.
-Gdzie oni znikli?-Zapytał Zayn
-Ta suka jeszcze mi za to zapłaci.-Krzyknął nadal oburzony Haroldzik..
-Nie musisz się bać, oni nas nie widzą, ani nie słyszą.-Powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
-Dlaczego płakałaś?
-Nie chce o tym gadać. Co ty właściwie tutaj robisz?
-Nic, wracałem od ciotki do domu i po drodze zauważyłem tych debili leżących na ziemi. To ty podłożyłaś im nogi? -Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam kiwając głową.
-Niech nie myślą, że mogą wszystko tylko dlatego, że są aniołami i to tymi złymi.
-Masz rację. Dobra ja już będę się zmywał. Późno już. Pa.-Powiedział tuląc mnie i zniknął, a ja samotnie szłam po tym zimnym śniegu. Nie miałam ochoty na spotkania z matką...Stój, a raczej tą obcą dla mnie osobą. Byłam śpiąca, ale weszłam do domu (nadal niewidzialna) i moim uszom odbiła się rozmowa rodziców.
 (M-mama, T-tata)
T: Kiedy niby masz zamiar jej to powiedzieć?
M: Nie wiem, nie jest na to gotowa. Taki cios i to jeszcze przed świętami by ją zdołował.
T: Miałaś na to 18 lat!
M:Ta.. miałam do niej tak po prostu pójść i powiedzieć, że ma w sobie krew demona?! Dobrze wiesz jak jej zależy na dobru! a to ją tylko dobije! Widzisz, że teraz ma ciężko, a co dopiero będzie kiedy powiemy jej, że jest zła!
-Co?!-Krzyknęłam najpierw łapiąc się za medalion, aby mnie usłyszeli i widzieli.-Jak to krew demona?! Proszę powiedzcie, że nie jestem zła. Proszę!-Krzyczałam załamana, ale kiedy się nie odzywali zdałam sobie sprawę, że to co ona powiedziała jest prawda, a ja jestem zła..-Nie.Nie wierze! Nienawidzę was!Nie chce was znać!-Krzyczałam,  po czym pobiegłam do swojego pokoju zamykając go. Załamana rzuciła się na łóżko i ryczałam jak jakaś histeryczka. Gdy tylko się trochę uspokoiłam wstałam z materaca i podeszła do ściany.Zaczęłam wyrywać te wszystkie kartki z informacjami. Nie wiem dlaczego, ale zostawiłam jedną kartkę.Konkretnie tą z tym rysunkiem. Delikatnie opuszkami palców przejechałam po czarno-szarym szkicu.....
 Od autorki:
Hej, w końcu udało mi się napisać ten rozdział;) Szczerze,nawet dobrze mi z nim szło.
Hm. Według mnie jest całkiem ok... c; Przepraszam za błędy,ale jestem strasznie zmęczona i nie mam siły teraz sprawdzić. 

KOMENTARZ=WIELKA MOTYWACJA

5 komentarzy:

  1. Wow, zajeb****e! uwielbiam tego bloga i nigdy nie możesz przestać pisać ! Kocham Cię! -Twoja Emilcia ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Z-A-J-E-B-I-S-T-Y !!! Kochammm !!"!!
    Czekam na nn <3 !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wo,wow,wow *-* kazdy rozdział coraz bardziej wciąga! Pisz tego nexta,albo cie zabjie! -wikaa;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś najlepsza! Kocham cię! <3 Rozdział jak zwykle genialny i bez zarzutów.
    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz coraz bardziej motywuje mnie to szybszego pisania. Dla was to tylko chwila, tylko kilka malutkich literek, a dla mnie wielka satysfakcja i motywacja.

Layout by Switch